Mam dziś dobry humor i za dużo wolnego czasu, więc mam dla Was kolejny nie zbyt długi rozdział. ;)
▼
środa, 31 października 2018
Inna: Rozdział VII - Czy to na pewno samochód?
Witam witam. ;) Mam dla Was kolejny rozdział Innej. Wyszedł inny niż początkowo planowałam, ale chyba jest ok. ;) Zapraszam do czytania. ;)
sobota, 27 października 2018
Inna: Rozdział VI - Anodyzja
Przybywam z kolejnym rozdziałem. ;) Tym razem dość krótki, ale mam nadzieję, że przynajmniej konkretny. xD
czwartek, 25 października 2018
Inna: Rozdział V - Rozwiewając tajemnice
Rozszalałam się, hahaha. Mam dla Was kolejny rozdział. xD Cieszmy się powrotem mojej weny póki trwa :P
wtorek, 23 października 2018
Inna: Rozdział IV - Wezwanie
Witam witam ^_^ Sama nie wierzę, że napisałam kolejny rozdział tego czegoś. xD Ale mam dla Was więcej dobrych wieści. :D Zrobiłam sobie cały konspekt tego opowiadania, rozdział po rozdziale rozpisałam plan, więc teraz zostało tylko rozwinąć te myśli. Dodatkowo w zakładce "rozdziałowce" poprawiłam opis tego opowiadania i dodałam właściwą (planowaną) ilość rozdziałów, gdyby ktoś był ciekawy ile tego będzie. xD
Nie przedłużając już niepotrzebnie, enjoy. :D Zostawcie po sobie komy czy coś :)
Nie przedłużając już niepotrzebnie, enjoy. :D Zostawcie po sobie komy czy coś :)
czwartek, 11 października 2018
Życzenie
Duszyczki mam dla Was kolejnego one-shot'a. Tym razem z Jackson'em (GOT7). Chyba pierwszy raz jestem tak zadowolona z tego, co napisałam. A to dziwne, bo napisanie tej pracy zajęło mi niecałe 5 godzin z przerwami na jedzenie, herbatę i jedzenie. xD Tak czy owak, życzę miłego czytania. ;) I proszę, zostawcie po sobie jakiś ślad, jeśli to czytacie. ^_^
- Chłopaki, skupcie się w końcu! Serio chcecie siedzieć tu do jutra?! - lider już od kilku godzin powtarzał właściwie to samo, co nie ułatwiało nam pracy.
- Właściwie to już jest jutro, mamy już prawie pierwszą - odpowiedziałem mu zirytowany jego ciągłym narzekaniem.
Dziś kręciliśmy nowy teledysk do nadchodzącego comebacku. Siedzieliśmy na dworze od samego rana, a zbliżała się pierwsza nad ranem i nie żeby coś, ale mamy już jesień w związku z czym temperatura na zewnątrz nie była za wysoka. Jak nic wszyscy będziemy chorzy. Dodatkowo Jaebum wstał dziś lewą nogą i od świtu wrzeszczy po każdym bez wyjątku. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, bo często doprowadzamy go do szału i potem swoją złość wyładowuje na nas, ale dzisiaj nie zrobiliśmy nic, co mogłoby go wyprowadzić z równowagi czy chociażby zdenerwować. Nie rozumiałem jego zachowania, ta wściekłość nie była niczym uzasadniona, co z kolei działało na nerwy całej reszcie. Nawet staff miał już nas dość, ale na ich nieszczęście musieli tu z nami siedzieć aż skończymy, a niestety końca nagrań nie było widać. Z jakiegoś powodu kompletnie nam nie szło. Każdą scenę musieliśmy powtarzać, bo wiecznie coś było nie tak. Z racji, że się ściemniło, już parę godzin temu, wzięliśmy się za wieczorne sceny, ale te wychodziły nam tak samo źle jak te dzienne.
- Ludzie, weźcie się w końcu do roboty! - i znowu krzyk JB w naszą stronę.
- Cały czas pracujemy jakbyś nie zauważył! - również zacząłem krzyczeć, miałem już dość jego wrzasków na najbliższy miesiąc.
- No właśnie nie widzę!
- Nie moja wina, że jesteś ślepy! Daj nam już w końcu spokój! Nic, tylko się wydzierasz przez cały dzień! Ileż można?! - nasza rozmowa to była klasyczna wymiana wykrzykników.
- Nie musiałbym się drzeć gdybyście robili, co trzeba!
- A może spojrzałbyś na siebie?! Nie jesteśmy twoimi niewolnikami! Nie możesz nam ciągle rozkazywać i wyładowywać na nas swojej złości!
- Jestem waszym liderem do cholery!
- Właśnie! Liderem, nie panem! Po kija jesteś w zespole skoro od miesiąca grasz solo?! Jak masz się tak zachowywać to chyba wolałbym żeby cię tu nie było! - nerwy mi puściły całkowicie i mówiłem wszystko, co mi ślina przyniosła na język.
- Jackson… - usłyszałem rozczarowane, zawiedzione, zdziwione jęki reszty przyjaciół stojących za mną.
- Nie no, spoko. Wiesz, ponoć jak wypowiesz życzenie trzy razy to się spełni, może spróbujesz? - podpuszczał mnie i zdecydowanie prowokował, co mnie dodatkowo podminowało.
- A proszę cię bardzo. Nie chcę takiego kretyna w zespole. Nie chcę takiego kretyna w zespole. Nie chcę takiego kretyna w zespole - dałem się sprowokować, za co przekląłem się w myślach.
Nagle świat przed moimi oczami zaczął wirować, a ja przestałem kojarzyć, co się dzieje. Ocknąłem się w naszej sali ćwiczeń otoczony przyjaciółmi. Chyba za mocno uderzyłem się w głowę, bo przysiągłbym, że przed chwilą byliśmy na plaży w Busan. Rozejrzałem się wokoło próbując zebrać myśli i spostrzegłem jedną niepasującą do reszty rzecz, a właściwie osobę. Pośród chłopaków, których bardzo dobrze znałem, stał nie kto inny, jak Shownu. Musiałem się naprawdę mocno rąbnąć w ten łeb skoro już mam omamy.
- Chłopaki, skupcie się w końcu! Serio chcecie siedzieć tu do jutra?! - lider już od kilku godzin powtarzał właściwie to samo, co nie ułatwiało nam pracy.
- Właściwie to już jest jutro, mamy już prawie pierwszą - odpowiedziałem mu zirytowany jego ciągłym narzekaniem.
Dziś kręciliśmy nowy teledysk do nadchodzącego comebacku. Siedzieliśmy na dworze od samego rana, a zbliżała się pierwsza nad ranem i nie żeby coś, ale mamy już jesień w związku z czym temperatura na zewnątrz nie była za wysoka. Jak nic wszyscy będziemy chorzy. Dodatkowo Jaebum wstał dziś lewą nogą i od świtu wrzeszczy po każdym bez wyjątku. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, bo często doprowadzamy go do szału i potem swoją złość wyładowuje na nas, ale dzisiaj nie zrobiliśmy nic, co mogłoby go wyprowadzić z równowagi czy chociażby zdenerwować. Nie rozumiałem jego zachowania, ta wściekłość nie była niczym uzasadniona, co z kolei działało na nerwy całej reszcie. Nawet staff miał już nas dość, ale na ich nieszczęście musieli tu z nami siedzieć aż skończymy, a niestety końca nagrań nie było widać. Z jakiegoś powodu kompletnie nam nie szło. Każdą scenę musieliśmy powtarzać, bo wiecznie coś było nie tak. Z racji, że się ściemniło, już parę godzin temu, wzięliśmy się za wieczorne sceny, ale te wychodziły nam tak samo źle jak te dzienne.
- Ludzie, weźcie się w końcu do roboty! - i znowu krzyk JB w naszą stronę.
- Cały czas pracujemy jakbyś nie zauważył! - również zacząłem krzyczeć, miałem już dość jego wrzasków na najbliższy miesiąc.
- No właśnie nie widzę!
- Nie moja wina, że jesteś ślepy! Daj nam już w końcu spokój! Nic, tylko się wydzierasz przez cały dzień! Ileż można?! - nasza rozmowa to była klasyczna wymiana wykrzykników.
- Nie musiałbym się drzeć gdybyście robili, co trzeba!
- A może spojrzałbyś na siebie?! Nie jesteśmy twoimi niewolnikami! Nie możesz nam ciągle rozkazywać i wyładowywać na nas swojej złości!
- Jestem waszym liderem do cholery!
- Właśnie! Liderem, nie panem! Po kija jesteś w zespole skoro od miesiąca grasz solo?! Jak masz się tak zachowywać to chyba wolałbym żeby cię tu nie było! - nerwy mi puściły całkowicie i mówiłem wszystko, co mi ślina przyniosła na język.
- Jackson… - usłyszałem rozczarowane, zawiedzione, zdziwione jęki reszty przyjaciół stojących za mną.
- Nie no, spoko. Wiesz, ponoć jak wypowiesz życzenie trzy razy to się spełni, może spróbujesz? - podpuszczał mnie i zdecydowanie prowokował, co mnie dodatkowo podminowało.
- A proszę cię bardzo. Nie chcę takiego kretyna w zespole. Nie chcę takiego kretyna w zespole. Nie chcę takiego kretyna w zespole - dałem się sprowokować, za co przekląłem się w myślach.
Nagle świat przed moimi oczami zaczął wirować, a ja przestałem kojarzyć, co się dzieje. Ocknąłem się w naszej sali ćwiczeń otoczony przyjaciółmi. Chyba za mocno uderzyłem się w głowę, bo przysiągłbym, że przed chwilą byliśmy na plaży w Busan. Rozejrzałem się wokoło próbując zebrać myśli i spostrzegłem jedną niepasującą do reszty rzecz, a właściwie osobę. Pośród chłopaków, których bardzo dobrze znałem, stał nie kto inny, jak Shownu. Musiałem się naprawdę mocno rąbnąć w ten łeb skoro już mam omamy.