- Kłamałaś! - siedziałam w sali treningowej na podłodze pod ścianą, gdy usłyszałam krzyk skierowany na stówę w moją stronę. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zauważyłam wściekłego Kris'a w drzwiach, za którym stała reszta zespołu.
- Nie rozumiem - powiedziałam szczerze, jednocześnie bacznie obserwując zbliżających się chłopaków, którzy mordowali mnie w tej chwili wzrokiem.
- Wyjaśnisz nam to? - Tao pomachał mi przed oczami różowym zeszytem. Nie byle jakim zeszytem, to był mój pamiętnik.
- Skąd go macie? - zapytałam wystraszona czując, że już zdążyli przeczytać jego zawartość.
- To nieistotne. Lepiej nam powiedz dlaczego nie powiedziałaś nam prawdy - stanowczy Kris z mordem w oczach zdecydowanie nie wyglądał przyjaźnie.
- Skoro wiecie, że nie powiedziałam prawdy, to znaczy, że go przeczytaliście. A skoro tak, to wiecie wszystko, co chcieliście łącznie z odpowiedzią na pytanie: dlaczego. Czego jeszcze chcecie? - zapytałam starając się uspokoić. Nie wiem czy byłam bardziej zła na nich, że grzebali w moich rzeczach, czy wystraszona z powodu tego, co mogą teraz zrobić.
- Wyjaśnień tak na przykład - Lu też starał się opanować, ale szło mu ciężko, cała dwunastka wyglądała jakby mieli mnie tu zaraz rozszarpać. Może im nawet pozwolę, co mi za różnica.
- Jakich?
- Dlaczego od razu nie powiedziałaś nam prawdy? - Jelonka najbardziej bolało to kłamstwo jak widać, ale przecież odpowiedź jest prosta.
- Nie, dlaczego jej w ogóle nie powiedziałaś? Zamierzałaś nas okłamywać do końca życia? - Kris zmienił pytanie kolegi na trochę trudniejsze.
- Ehhh… Gdybym wam powiedziała prawdę, to jaka jest szansa, że byście się wtedy zgodzili? - spojrzałam na chłopaków, którzy jakby się wahali nad odpowiedzią. - No właśnie, a Seige twierdziła, że to pilne, więc trochę minęłam się z prawdą. I nie zamierzałam was okłamywać do końca życia. Nie wiedziałam tylko, jak mam wam to powiedzieć. Czekałam … a bo ja wiem… aż sytuacja sama się rozwiąże, choć liczyłam na nieco inny obrót spraw - dodałam zrezygnowana. Wiem, że źle zrobiłam, ale co poradzę? Czasu nie cofnę, a chciałabym i to bardzo.
- Na inny obrót spraw? Zamierzałaś czekać aż twoja szurnięta babcia nas wymorduje?! - Yifan zaczął krzyczeć, co dodatkowo utrudniało tą i tak już niełatwą rozmowę.
- Do cholery! Mówiłam, że nikt was nie zamorduje! Nie pozwoliłam na to w Świecie Wandali, ani kiedy okazało się, że jaśnie królowa zjawiła się na Ziemi, ani teraz, ani nigdy później też na to nie pozwolę! - też zaczęłam krzyczeć, choć nadal starałam się nad sobą panować. Fakt, okłamałam ich, ale to akurat było prawdą. Nigdy nie pozwolę ich nikomu skrzywdzić.
- Chwila, jak to na Ziemi? Ona już wie? - Yixing jakby się ożywił.
- Była tu, w bazie. W dniu, gdy pierwszy raz byliśmy w pizzerii. Wie na pewno, ale nie wiem czego chciała. Seige nie chce mi powiedzieć - odpowiedziałam spokojnie, biorąc kilka głębokich wdechów.
- Ale skąd możemy wiedzieć, że teraz też nie kłamiesz? Jak mamy czuć się bezpiecznie skoro poluje na nas nienormalna Anodytka, a dziewczyna, która obiecała nas chronić jest jej wnuczką? - do rozmowy włączył się też Chanyeol.
- Nie możecie, ale mówię prawdę, dalsze kłamstwo i tak już nie ma sensu skoro się wszystko wydało. A to że jestem wnuczką tej wariatki, nic nie znaczy. Nie jestem taka jak ona! Czemu wszyscy mnie zawsze do niej porównują? - miałam dość bycia przyrównywaną do reszty mojej rasy. Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę taka jak one. - Nie musicie mi wierzyć. Nie oczekuję też, że mi wybaczycie i w ogóle. Wiem, że zrobiłam źle, ale nie bardzo mam co z tym faktem teraz zrobić.
- A gdybyś mogła cofnąć czas? - pytanie Tao zbiło mnie z tropu.
- Oppa, nie potrafisz cofnąć czasu o dwa lata, ja tego też nie potrafię. Nawet Seige nie ma takich zdolności.
- Ja nie pytam czy potrafisz, ale co byś wtedy zrobiła - wyjaśnił spokojnie, co mnie zdziwiło jeszcze bardziej. Był opanowany choć jego spojrzenie nadal mroziło krew w żyłach.
- Gdybym mogła cofnąć czas, powiadasz? O te dwa lata? Dla pewności nie przyleciałabym do Korei, a gdybym jednak się tam jakoś znalazła, nie wzięłabym od Seige tego zadania.
- Czyli zrobiłabyś wszystko żeby nie musieć nas werbować? - dopytywał zaciekawiony.
- Tak. A najchętniej to cofnęłabym się siedem lat do tyłu - powiedziałam myśli ciut za głośno.
- Siedem? Dlaczego? - teraz to i Suho się zaintrygował. Ciekawe, chwilę temu chcieli mnie zabić samym spojrzeniem, a teraz prowadzimy w miarę normalną rozmowę.
- Sama bym się nie dała zwerbować. Zrzekłabym się many i koniec bajki. A tak, klops.
- Ty się obwiniasz… O ich śmierć… - powiedział niepewnie Luhan przyglądając mi się. Miło, że przynajmniej on przestał mordować mnie wzrokiem.
- Bo to jest moja wina. Przeczytaliście mój pamiętnik i nadal nie rozumiecie? - zapytałam czując coraz większą bezradność i złość. - Gdybym nie użyła tej przeklętej many, gdyby tylko tego nie widzieli… Nadal by żyli… - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. To była moja wina, wiem o tym. I nic już tego nie zmieni.
- Skąd mogłaś wiedzieć, że to się tak skończy? Fakt, nie powinnaś była nas okłamywać, ale chyba cię nawet rozumiem.
- To już nie ma znaczenia. Wszystko się wali. Powinnam była to przewidzieć…
- Co się wali? Nie rozumiem - Chen też w końcu przyłączył się do rozmowy.
- Wszystko. Moje życie już dawno się posypało, więc luz, teraz czas na Multiświat i na was. Wszystko, czego dotknę się sypie.
- Multiświat? Co z nim nie tak?
- Krytus się odrodził. Nawet nie chcę myśleć o jego zemście za to, co zrobiła mu Seige trzysta lat temu. Na dodatek na Anodyzji ogłoszono stan wyjątkowy, a ta szurnięta niebieska kosmitka zachowuje się dziwniej niż zwykle. Koniec świata nadciąga…
- Yah! No ale bez takich czarnych scenariuszy. Seige jest dziwna, ale chyba już po prostu tak ma. Raz Krytusa pokonała to zrobi to i drugi. A co z tym stanem wyjątkowym? To przez nas? - Kyungsoo na siłę szukał optymistycznej wersji wydarzeń, której nie było.
- Nie, nie przez was i nie wiem, co oznacza. Wiem tylko tyle, że królowa Sophie ogłosiła go jeszcze zanim was poznałam, ale na tym kończy się moja wiedza w tym temacie. A Seige nie pokona Krytusa po raz kolejny, jest za słaba, a przede wszystkim sama. Wtedy wspierała ją Wielka Rada, teraz nie ma nikogo, sama mu nie sprosta, on jest zbyt potężny, a teraz do tego jeszcze wściekły.
- Ale od tego ma nas, no nie? - Baekhyun'owi też już przeszła złość na mnie na całe szczęście.
- No tak. Ale chwila. Kilka minut temu wyglądaliście jakbyście chcieli mnie tu udusić, poszatkować i w ogóle. Pogubiłam się.
- Jesteśmy wybrańcami, prawda? - pokiwałam głową na znak zgody. - Nie możemy zostawić Multiświata tak po prostu. Bez względu na to ile kłamstw naopowiadałaś, ten świat nas potrzebuje - wyjaśnił, a mnie nieco ulżyło. - Jednak musisz nam teraz powiedzieć całą prawdę. Jeśli nadal mamy współpracować i sobie ufać nie możemy mieć przed sobą więcej takich tajemnic. Zgadzasz się ze mną? - zapytał podając mi rękę bym wstała.
- Ja naprawdę przepraszam za to wszystko - spuściłam głowę, a właściwie nawet jej nie dźwigałam. Było mi tak strasznie głupio, że poznali prawdę w taki, a nie inny sposób.
- Co się stało to się nie odstanie. Błędy możemy tylko naprawiać i nie popełniać takich samych w przyszłości - dopowiedział Chen obejmując mnie ramieniem.
Przenieśliśmy się do game-room'u, gdzie było zdecydowanie wygodniej prowadzić rozmowę. Opowiedziałam im wszystko od początku, czyli od dnia, gdy Seige mnie zwerbowała. Opowiedziałam o tym, jak uaktywniła się moja mana, o Team5 i naszych relacjach, o misjach, o przyjacielu, którego spotkałam na jednej z zon dawno temu, a który przysłużył się mojej przemianie w Anodytkę wyższej klasy, o śmierci poprzedniej ekipy i moich stosunkach z babcią. Powiedziałam im również o obecnej sytuacji w Multiświecie, która z dnia na dzień robiła się coraz dziwniejsza.
- Czyli ogólnie rzecz ujmując jest źle - D.O podsumował cały mój nie taki krótki monolog.
- Ta…
- I co z tym zrobimy? Chyba nie będziemy tu czekać na jakiś cud? - zapytał Xiu wyraźnie nad czymś rozmyślając.
- Skąd mam wiedzieć? Ja nigdy nie byłam w ekipie od myślenia. Raczej tą od problemów - zaśmiałam się smutno, przypominając sobie moje próby organizacji misji za dawnych czasów.
- Kiedyś może nie, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację, masz z nas wszystkich największe pojęcie o tym, co się dzieje, a przede wszystkim gdzie. Znasz wszystkie zony i ich mieszkańców, masz w małym palcu przebieg miliona różnych misji. A my? Wszystko wiemy, ale w teorii, a po ostatniej wizycie w Świecie Wandali chyba się zorientowałaś, że teoria nie wystarczy - Chen również myślał nad znalezieniem rozwiązania, jednak nieco inaczej niż bym się spodziewała.
- A co ja mogę? Myślicie, że nie zastanawiałam się nad tym? Od miesiąca rozważam wszystkie za i przeciw czy pojawić się na Anodyzji czy nie. Z jednej strony tam może uzyskałabym odpowiedzi na chociaż część pytań, ale z drugiej… nie mogę zostawić was na Ziemi bez ochrony, a tam zabrać też nie mogę…
- Gdybyś zniknęła na pół godzinki chyba nic by się nie stało, nie?
- Hunnie, to tak nie działa. Wiesz, że ja mam was na oku całą dobę? Dzień i noc, w bazie, Korei, Chinach i gdzie tam jeszcze bywacie, kiedy mam wolne i kiedy jestem w pracy. Cały czas jestem w stanie gotowości. Nie mogę sobie ot tak tego teraz olać i zniknąć nawet na pięć minut. Jestem pewna, że ona na to tylko czeka.
- Czy ty śpisz w takim układzie? - chyba zaniepokoiłam Chen'a, choć nie to miałam na celu, jak zawsze.
- A wyobrażasz sobie człowieka żyjącego bez snu? Ja wam po raz tysięczny przypominam, jestem człowiekiem. Śpię, ale czuwam, tak na wszelki wypadek…
- Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Co to za kodeks, o którym tyle piszesz i mówisz? To te anodyckie zasady, których powinnaś przestrzegać? - Baekhyun'a zdecydowanie ciekawił temat tej głupiej książki. Ale skoro już mówię prawdę, to może dla odmiany całą tym razem.
- Tak. To książka, właściwie dwie, w których jest spis setek durnych reguł. Opowiadałam wam o Anodyzji i zasadach, jakich należy przestrzegać, no nie?
- Tak, ale zastanawiałem się raczej nad zawartością. No wiesz, jakie to zasady skoro koncertowo je łamiesz, a jesteś raczej grzeczną dziewczynką - Baek się zaśmiał, a ja mimowolnie do niego dołączyłam, tak jak i reszta chłopaków.
- Dziewczynką? Nie mam już pięciu lat. A co do mojej grzeczności, cóż… Może tak, może nie - nadal się chichotałam, wiedząc, że nigdy do super grzecznych nie należałam, czasem lubię nabroić, jak każdy.
- To powiesz jakie to zasady? Nie musisz wymieniać wszystkich, jakieś ważniejsze może chociaż?
- Niech ci będzie - nie upierałam się. Akurat tu nie widziałam różnicy czy będą je znać czy nie. - Zasada numer jeden. Nigdy nie ujawniaj many śmiertelnikom. To pierwsza zasada jaką złamałam, a tak się złożyło, że najważniejsza ze wszystkich. Inna zasada, którą świetnie mi się łamie, mówi, by panować nad emocjami, szczególnie tymi negatywnymi.
- Przecież panujesz. Właściwie ty ich nawet nie okazujesz - Lu był jakby zdziwiony moją wypowiedzią.
- Jestem człowiekiem. Mam uczucia. I umiem je okazywać. To, że ich nie widzicie, nie znaczy, że ich nie ma. Po prostu wychodzą ze mnie kiedy nikt tego nie widzi.
- Tak się w ogóle da? - nawet Kris wydawał się zaskoczony, a on to już w ogóle mało uczuć okazuje, szczególnie tych radosnych.
- Jasne. Lata praktyki. Nigdy nie okazywałam ich przy ludziach. To nie jest takie trudne wbrew pozorom.
- Czyli chcesz powiedzieć, że nikt nigdy nie widział cię zdenerwowanej, przerażonej czy płaczącej? - Luhan'owi jakimś trafem nie dawało to spokoju.
- No raz mi się zdarzyła chwila słabości, na samym początku, ale potem już nigdy więcej. Nie chcielibyście mnie widzieć w takim stanie. Wnerwiona miotam maną, jak nienormalna. Kiedy się boję, zaczynam świecić, aczkolwiek nie łatwo mnie wystraszyć. A co do płaczu, cóż… Wolę zachować ten stan dla siebie.
- Ale tak nie można!
- Niby dlaczego? Oppa, nie rób z tego tragedii - dla mnie nie było to coś strasznego, dlatego nie rozumiałam oburzenia przyjaciela.
- Ej, ale mówiłaś, że posiadasz dwie książki z zasadami, jedną zwykłą i drugą dla tych lepszych. Czym one się różnią? - ciekawski Baek nie dał Jelonkowi już możliwości na dalsze użalanie się nad moim brakiem publicznego okazywania uczuć.
- Chyba inaczej rozumiemy pojęcie lepszy. W sumie niewiele się różnią. Ten drugi kodeks jest jakby dopełnieniem tego głównego. Hmmm… jakaś zasada dla przykładu… - zaczęłam myśleć nad czymś, co znajduje się w kodeksie dla Anodytek wyższej klasy a nie obowiązuje tych zwykłych. - Miłość.
- Miłość? To różni te kodeksy? - jedno słowo wystarczyło, by na twarzach chłopaków malowało się niezrozumienie.
- No tak. Między innymi. Anodytka może zrzec się many, zakochać, założyć rodzinę i tak dalej. Anodytka wyższej klasy nie może zrzec się many, więc i całej reszty też nie. Co jest dla mnie infantylne, bo skoro jestem jedyną Anodytką w rodzinie, a nie mogę założyć rodziny, to znaczy, że nie przekażę tych zdolności córkom, a to oznacza koniec linii królewskiej. Tak mniej więcej to chyba wygląda, co jest bez sensu, ale cóż ja mogę…
- No jest bez sensu. Przecież nie masz wpływu na to czy się zakochasz czy nie. Serce nie sługa, nie posłucha cię, gdy mu zabronisz kochać.
- Może i tak, ale spoko. Raz się już zakochałam, więc wiem czego nie robić by nie dopuścić do powtórki.
- I ty wierzysz, że tak się da?
- A mam wybór? Szczerze? Chyba mi ten wybór odebrano kilka lat temu bez mojej wiedzy.
- Tą sprawę omówimy potem, teraz mamy coś ważniejszego do roboty - Kyungsoo wskazał na zegarek, który znowu świecił na czerwono. To oznaczało tylko jedno, kolejną misję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz