środa, 31 października 2018

Inna: Rozdział VII - Czy to na pewno samochód?

Witam witam. ;) Mam dla Was kolejny rozdział Innej. Wyszedł inny niż początkowo planowałam, ale chyba jest ok. ;) Zapraszam do czytania. ;)


Jak co wieczór siedzieliśmy w game-room'ie grając na konsoli i śmiejąc się ze wszystkiego dookoła. Z chłopakami złapałam naprawdę dobry kontakt, szybko się zaprzyjaźniliśmy, jeśli pod szybko można rozumieć prawie rok czasu. Postanowiłam im zrobić niespodziankę i wymknęłam się z pomieszczenia. Skierowałam się do garażu, wzięłam swoją deskę i ruszyłam do pizzerii znajdującej się kawałek drogi od bazy. Już dawno nie jeździłam ot tak po okolicy. Biorąc pod uwagę, że pizzy musi starczyć dla dwunastu wiecznie głodnych chłopaków, powinnam była wziąć samochód albo przynajmniej motocykl, ale nie wiem jak oni by zareagowali na wieść, że prowadziłam nie mając do tego uprawnień. Team 5 mi na to nigdy nie pozwolili, dlatego dostałam od nich latającą deskorolkę, więc tu też wolałam nie ryzykować jakimś ochrzanem.

Dotarłam do pizzerii, gdzie ku mojemu zaskoczeniu nie zastałam właściciela lokalu. Okazało się, że wujaszek Ben jest na wakacjach i wróci dopiero za miesiąc. Porozmawiałam więc chwilę z jedną z kelnerek, która rządziła tu pod nieobecność szefa, wzięłam dość sporo jedzonka na wynos i wróciłam do bazy. Na reakcję chłopaków nie musiałam długo czekać. Jak tylko zobaczyli mnie ze stosem pudełek w rękach i deską pod pachą, od razu zabrali zbędne rzeczy i mogliśmy wspólnie zjeść jeszcze ciepły posiłek. Nawet nie potrzebowaliśmy zastanawiać się o czym rozmawiać, bo tematy same się pojawiały.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że zamawiasz pizzę? Dorzucilibyśmy się - Chen wydawał się być nie do końca zadowolony z niespodzianki, jaką im zrobiłam.

- Po pierwsze, nie zamawiałam, tylko po nią pojechałam. A po drugie, wątpię, że któryś z was posiada w portfelu dolary. Poza tym to miał być miły gest, nooo - zaśmiałam się do przyjaciela, który niechętnie odwzajemnił uśmiech.

- To przynajmniej byśmy ci pomogli. I czym ty tam pojechałaś, bo z tego, co wiem samochodem nie potrafisz jeździć. A tymi z garażu to już na pewno.

- Na desce - wskazałam na urządzenie leżące w kącie pokoju. - I umiem prowadzić samochód - dodałam udając obrażoną.

- Ej, właśnie, młoda - Luhan nagle doznał jakiegoś olśnienia. - Mówiłaś, że jest tu tor, gdzie możemy jeździć.

- No jest, całkiem niedaleko. A co? Chcecie wreszcie z niego skorzystać? - zapytałam niedowierzając. Za każdym razem, gdy chciałam ich tam wyciągnąć stawiali jawny opór pod tytułem: dwa rozbite samochody to już wystarczająco dużo.

- Wiesz… Seige mówiła, że mamy być w gotowości do następnej misji, a my nadal nie potrafimy obsługiwać tych dziwnych pojazdów.

- Ja bym tam chciał zobaczyć jak ten tor w ogóle wygląda - Yeol postanowił włączyć się do rozmowy, co mnie nie dziwiło. Jazda na motocyklach, które mieliśmy na stanie sprawiała mu sporo frajdy, ale jakimś cudem jeszcze na ten tor nie trafił podczas swoich przejażdżek.

- Jest już trochę ciemno, ale jeśli chcecie możemy tam jechać. Tor jest dobrze oświetlony, pojazdy też mają porządne oświetlenie, więc z tym raczej nie powinno być problemu tak właściwie.

- To na co my jeszcze czekamy?! - krzyknął uradowany Yeol natychmiast podnosząc się na proste nogi i kierując do garażu.

- A ty znowu z deską? - zapytał mnie Suho, gdy byliśmy już gotowi do wyjazdu. - Czemu nie weźmiesz któregoś z tych tu? - wskazał ręką na pojazdy znajdujące się za nim.

- Mam lepsze pytanie - odpowiedziałam uśmiechając się cwaniacko. - Pozwolisz mi prowadzić jeśli ci powiem, że nie mam prawka?

- Jak to? Nie masz prawa jazdy? - zapytał niedowierzając.

- Mówiłaś, że umiesz jeździć - dodał zaciekawiony sytuacją Kris.

- Bo potrafię. Chodziłam na kurs, ale nigdy nie podeszłam do egzaminu końcowego - zaśmiałam się do zdziwionych chłopaków. - Wszystko, co tu jest, motory, samochody sportowe, terenowe i te zwyklejsze. Wszystko to potrafię obsługiwać. Sam i Johnny nauczyli mnie obsługi każdego pojazdu, ale ostatecznie żadnym nie pozwolili jeździć dopóki nie zdam prawka - wytłumaczyłam po czym weszłam na deskorolkę i powoli ruszyłam przed siebie.

Na torze znaleźliśmy się w kilka minut i o dziwo wszystkie pojazdy dojechały na miejsce w stanie nienaruszonym. Jednak sytuacja zmieniła się już po chwili. Nie minęło nawet kilka dobrych sekund, a Tao zdążył wjechać w jedną z latarni. Okazało się, że nie umiał znaleźć hamulca, który w tym przypadku niestety nie znajdował się pod jego stopami. Upewniliśmy się, że nic mu nie jest, wskazałam mu poszukiwany przez niego element i po kolei wjeżdżali na tor. Szło im całkiem nieźle, a już na pewno o wiele lepiej niż ostatnio w Świecie Wandali. Co prawda co jakiś czas któryś dobijał do barierek albo haczył o inny pojazd aczkolwiek efekty były naprawdę zadowalające. W pewnym momencie doszło do sporej, ale na szczęście niegroźnej kraksy. Czym prędzej udałam się w tamtą stronę, a moim oczom ukazał się samochód na samochodzie, który też jakimś dziwnym trafem był na samochodzie. Pierwszy raz w życiu widziałam coś takiego, nie mogłam przestać się śmiać.

- Ja cię bardzo przepraszam, ale czy ciebie to bawi? - zapytał przerażony i nieco zirytowany Tao. Był w kiepskiej sytuacji, jego pojazd był na samej górze tej koślawej piramidy.

- Wybacz oppa. Po prostu nie wierzę, że udało wam się zrobić… - machałam rękami próbując wskazać to, co widziałam - …coś takiego - dokończyłam zdanie nadal wymachując dłońmi.

- Mam wątpliwości co do tego czy to na pewno jest samochód - powiedział Lay, wyczołgujący się z auta.

- Ostrzegałam, że to nie są normalne samochody, to nie chcieliście mi wierzyć.

- Możesz nam pomóc? - zapytał nieco wystraszony Chen, który był uwięziony między dwoma pojazdami. Przynajmniej Yixing, do którego należał trzeci samochód dał radę z niego wyjść bez większej pomocy.

- Już już - odpowiedziałam rozglądając się i szukając sposobu na wydostanie ich z tej nietypowej sytuacji. - Lu oppa, dasz radę ich ściągnąć na ziemię? - zapytałam z nadzieją w głosie przyjaciela stojącego obok mnie.

- Nie ma opcji. W życiu nie podnosiłem nic tak dużego i ciężkiego - odpowiedział mi robiąc dwa kroki w tył i machając rękami. - A ty nie możesz tego zrobić? - zapytał patrząc na mnie z nutką nadziei.

- To nie wchodzi w grę - odpowiedziałam stanowczo. - Zaraz coś wymyślę, chwila… - zaczęłam chodzić w kółko. - Oppa, a jeśli ci pomogę? Nie, nie swoją maną, ale mam pewien pomysł. Tylko musisz mi zaufać - powiedziałam spokojnie, by jakoś przekonać Luhan'a.

- Ufam ci - odpowiedział krótko, a mnie to wystarczyło.

- Zamknij oczy - powiedziałam do niego czekając aż wykona polecenie. - Wyobraź sobie, że samochód Tao oppy to jakiś zwykły przedmiot, z którym miałeś już do czynienia, gitara, notes, a nawet długopis, cokolwiek - złapałam chłopaka za ręce nakierowując w odpowiednią stronę i nie puszczając ich mówiłam dalej. - Widzisz to? - zapytałam.

- Tak. Ale co jeśli nie dam rady i coś mu się stanie - Lu zaczynał panikować, a to nie ułatwiało zadania.

- Nic mu nie będzie, ja cię asekuruję, jak będzie trzeba, wkroczę do akcji. Skup się, wiem, że dasz radę - powiedziałam uspokajająco do niego. - Wyobraź sobie, że ściągasz ten przedmiot ze stołu na podłogę - mówiłam nadal spokojnie. - A teraz po prostu to zrób, spokojnie i powoli złap przedmiot na stole - patrzyłam jak Chińczyk unosi samochód lekko do góry. - Bardzo dobrze, a teraz połóż go po prawej stronie tego stołu, z którego go zdjąłeś - powiedziałam, delikatnie kierując ręce chłopaka we wspomnianym kierunku. - Otwórz oczy.

- Udało się! - krzyknął z wyraźną ulgą. Zawołał do Tao coś po chińsku, a ten natychmiast mu odpowiedział również w tym języku. Chyba powinnam poważnie rozważyć czy nie nauczyć się chińskiego.

- To teraz jeszcze raz to samo, bo musimy sprowadzić Chen'a oppę na ziemię.

- Dam radę - odpowiedział pewny siebie i od razu zrobił to, co powiedział. W mgnieniu oka zdjął sportowe auto Jongdae z konkretnie zmiażdżonego samochodu na samym dole.

- Możecie mi teraz powiedzieć jak do tego w ogóle doszło? - zapytałam zaciekawiona, gdy wszyscy byli już na ziemi cali i zdrowi.

- Nie mówiłaś, że to potrafi latać - odpowiedział mi oburzony Tao wskazując swój pojazd.

- Bo nie potrafi. Oppa, przyznaj się, że wcisnąłeś jeden guziczek za dużo - powiedziałam już wiedząc, co było przyczyną tego nietypowego zdarzenia.

- Mogłaś ostrzec żeby nie ruszać przycisków. Albo przynajmniej powiedzieć do czego służą.

- Wybacz. Nie sądziłam, że już przy pierwszym wypadzie na tor postanowisz przetestować wszystko, co się znajduje w tym autku - sytuacja nie wiedzieć czemu mnie nad wyraz bawiła. - Wracajmy już do bazy, póki jeszcze wszyscy jesteście w jednym kawałku - dodałam nie kryjąc rozbawienia.

Udaliśmy się do garażu holując dwa uszkodzone pojazdy. Seige widząc kolejne delikatnie mówiąc uszkodzone maszyny nie wydawała się być zdziwiona, jednak oznajmiła, że dopóki chłopcy nie nauczą się ich obsługiwać do porządku nie będzie ich naprawiać. Nie rozumiałam jej zachowania, bo przecież dla niej zreperowanie takiego pojazdu to tylko kilka chwil, podczas gdy mechanik uznałby go za nadający się wyłącznie na złom. Postanowiłam jednak się z nią nie wykłócać, przecież jako najmądrzejsza istota we wszechświecie wie, co robi. Resztę wieczoru, bardzo późnego wieczoru spędziliśmy na luźnych pogaduszkach o wszystkim i niczym. Byłam pełna podziwu dla chłopaków, którzy nie wydrapali jeszcze Kris'owi oczu po tym, jak dwa tygodnie temu oświadczył, że odchodzi z EXO. Widać było, że nie pasowała im jego decyzja i nie wiem jakie stosunki między nimi na tę chwilę panowały, ale w bazie, a przynajmniej przy mnie zachowywali się jak zawsze. Cieszyło mnie to o tyle, że nie było trzeba rozwiązywać żadnych większych konfliktów w ekipie, co nigdy nie należało do prostych zadań. Chłopaki pozbierali się do siebie kilka minut przed północą, a ja udałam się do swojego pokoju spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz