Dziś moje urodziny, a ja zamiast świętować je z nowymi przyjaciółmi postanowiłam spędzić je z tymi, których już nie ma. Z samego rana, jak tylko wstałam, ogarnęłam się, wzięłam deskę i ruszyłam na niewielki cmentarz znajdujący się niedaleko. Po południu byłam umówiona na pizzę z EXO, którzy codziennie zjawiali się w bazie o tej samej godzinie, nie licząc Kris'a, który po odejściu z zespołu częściej przesiadywał w bazie niż na swoich planach zdjęciowych w Chinach. Musiałam więc wyrobić się w czasie, a wiedząc, że mogę rozsypać się emocjonalnie, wzięłam sobie również poprawkę na doprowadzenie się do normalnego stanu, na co potrzebowałam z przynajmniej godzinę. Na grobach Team 5 spędziłam kilka godzin. Minęło już tyle czasu od ich śmierci, a ja nadal nie mogłam się pogodzić z tą stratą. Może gdyby to nie była moja wina, dałabym sobie jakoś z tym radę. Z takimi myślami wróciłam do bazy żeby się pozbierać psychicznie przed przybyciem chłopaków.
Zespół pojawił się jak zawsze punktualnie. Wybraliśmy się do pobliskiej pizzerii, którą prowadził przemiły starszy człowiek każący nazywać się wujaszkiem Benem. Ben, gdy tylko spostrzegł mnie w progu lokalu od razu zaczął rozmowę. To był taki jego zwyczaj, zawsze rozmawiał ze swoimi klientami, tymi stałymi i tymi nowymi również. Nie byłam tutaj od prawie dwóch lat, a ostatnim razem go nie zastałam, więc nic dziwnego, że się ucieszył na mój widok. Kiedyś bywałam tu prawie codziennie i całkiem dobrze się dogadywałam z wszystkimi pracującymi tu osobami. Wymieniłam z nim kilka krótkich zdań, oczywiście po angielsku, bo jakżeby inaczej i usiadłam z przyjaciółmi przy jednym z większych stołów. Z powodu rozmowy sprzed chwili, myślami uciekłam gdzieś daleko, a dokładnie do ostatniego wypadu w to miejsce z Will'em i resztą. Wspomnienia pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie wiem kiedy chłopaki zdążyli zamówić pizzę i zjeść już prawie wszystko. Z zamyślenia wyciągnął mnie dopiero Sehun machając mi ręką przed twarzą.
- Halo, tu ziemia - zauważyłam dłoń przed swoimi oczami. - Słuchasz ty nas w ogóle? - zapytał.
- Co? Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś Hunnie? - było mi głupio, że znowu odpłynęłam myślami, ostatnio zdarzało mi się to zdecydowanie za często, a dziś już kompletnie byłam głową gdzie indziej.
- Pytałem o twoją moc.
- To znaczy? O co konkretnie? - zapytałam starając się ogarnąć to, co mnie ominęło.
- Co potrafisz, tak w skrócie. Mówiłaś, że to nie polega na niszczeniu robotów, ale oprócz tego nie powiedziałaś nic więcej.
- Ah. O to chodzi - uśmiechnęłam się z ulgą do kolegi. - Nie wiem do końca, co potrafi przeciętna Anodytka. Jestem samoukiem, więc potrafię tylko tyle, ile sama dałam radę się nauczyć. Potrafię się teleportować w jakiekolwiek miejsce na świecie, ale pod warunkiem, że już tam byłam, muszę wiedzieć jak wygląda miejsce, do którego chcę się przenieść. Mogę również utworzyć ochronne pole siłowe na dowolny sposób, to znaczy albo dla siebie, albo dla was na przykład, albo by chronić jakąś budowlę, mogę objąć takim polem dosłownie wszystko. Umiem także poruszać przedmiotami za pomocą many i tworzyć… hmmm… nazwijmy to podniebnym chodnikiem. Nie potrafię latać jak pozostałe Anodytki, więc radzę sobie na swój sposób - zaśmiałam się nie wiedząc jak określić jedną ze swoich umiejętności.
- Naprawdę? Czyli potrafisz też to, co Jongin i Luhan hyung. Super sprawa, to takie kilka mocy w jednym - powiedział uradowany Baekhyun.
- A to znaczy, że wtedy na torze przeszkód mogłaś ty się zająć tym problemem… - Lu jakby odpłynął na chwilę myślami.
- No niby tak, ale oppa, ty też świetnie sobie poradziłeś - uśmiechnęłam się do niego.
- Ale kiedyś wymieniając rodzaje mocy powiedziałaś, że masz dar metamorfozy. O co z tym chodzi? - i mamy powrót ciekawskiego Baekhyun'a.
- No tak, to prawda. Potrafię przemienić się w Anodytkę. To konieczne, jeśli się chce pojawić na Anodyzji - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wstęp na Anodyzję mają nie dość, że tylko Anodytki, to jeszcze tylko pod właściwą postacią.
- Pokażesz nam to kiedyś? Proszę - powiedział błagalnym tonem. - Chciałbym zobaczyć jak wyglądasz jako kos… znaczy nie człowiek - szybko się poprawił w ostatniej chwili.
- Jako kosmitka? To chciałeś powiedzieć? Nie, nie pokażę.
- Ale nie rozumiem. Dlaczego? Przecież i tak już to widzieliśmy. Dlaczego nadal nie używasz many skoro twój sekret już wyszedł na jaw? - zapytał nieco zdziwiony Suho.
- Bo nadal mam nadzieję, że królowa się nie zorientowała. Skoro jeszcze tu nie wysłała swojego oddziału, znaczy, że być może mi się tym razem upiecze.
- A co ona ma do tego? Tak wiem, mówiłaś, że nie wolno i w ogóle. Ale żeby od razu królowa? Co ona ludzi od tego nie ma? Poza tym to był jeden raz, w dodatku trwał ułamek sekundy.
- Nie jeden. Ja ten zakaz złamałam już kilka lat temu i regularnie go olewałam przez kolejne lata. A ona ma do tego naprawdę dużo, bo królowa Sophie to moja babcia - powiedziałam bez większego entuzjazmu wpatrując się w talerz przed sobą.
- Chwila co? Twoja babcia jest królową Anodyzji? - zapytali chórem wyraźnie zaskoczeni.
- No tak. Dlatego muszę pilnować się bardziej niż ktokolwiek. Myślicie, że jestem mile widziana na Anodyzji? Złamałam wszystkie istniejące zasady, a moja babcia niechętnie znosi moje wybryki. Jako królowa nie może odpuszczać komukolwiek, a już tymbardziej wnuczce, która buntuje się na każdym kroku. Życie… - wytłumaczyłam sięgając po kawałek pizzy. - Ale to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy - dodałam biorąc gryza.
W pizzerii wujaszka Bena posiedzieliśmy do wieczora. Dużo rozmawialiśmy, głównie o błahostkach, trochę też o pracy chłopaków i tym, co ja mam zamiar ze sobą zrobić. W tym roku skończyłam szkołę i musiałam zacząć rozglądać się za jakąś pracą żeby mieć się z czego utrzymać. Zespół natomiast znowu szykował jakiś comeback, tym razem special version czy coś tam. Nie ogarniałam do końca, jak to wszystko u nich działa, ale twierdzili, że nie ma co się przejmować, bo sami niekiedy nie mają pojęcia, co robią. Cały ten przemysł muzyczny był dla mnie niezrozumiały, ale nie przeszkadzało mi to by raz na jakiś czas przesłuchać ich albumy, które od nich dostawałam, jak tylko jakiś wydali.
Wróciliśmy do bazy kierując się od razu do game-room'u, gdzie potrafiliśmy przesiadywać godzinami. Po drodze jednak zgarnęła mnie Seige, więc zostałam z nią na chwilę na korytarzu. Upewniła się, że żaden z chłopaków nie podsłuchuje, bo nauka multiańskiego szła im całkiem nieźle, po czym zaczęła mówić.
- Musisz udać się na Anodyzję. Królowa Sophie tu dzisiaj była i cię szukała - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Że jak?! - odpowiedziałam starając się nie krzyknąć. - Ale że osobiście?
- Zgadza się. Dlatego powinnaś się z nią skontaktować.
- Już po mnie. Zginę śmiercią tragiczną. Jeśli ona mnie nie ukatrupi, to zrobią to oni - wskazałam na drzwi, przy których stałyśmy. - Bosze! Przecież oni są teraz w niebezpieczeństwie! - powiedziałam trochę za głośno, ale miałam nadzieję, że tego nie usłyszeli.
- Nie zakładaj od razu najgorszego - powiedziała odchodząc i zostawiając mnie z niemałym mętlikiem w głowie. Starając się chwilowo o tym nie myśleć, weszłam do pokoju, w którym czekali już na mnie przyjaciele, by zagrać na konsoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz