poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Inna: Rozdział XIX - Nigdy się nie poddam

Witajcie moje skarby. :D Mam dla Was kolejny rozdział. ;)


Całą noc nie zmrużyłam oka, byłam padnięta i kompletnie wyczerpana, jednak nie potrafiłam zasnąć z nadmiaru emocji, których nie umiałam z siebie wyrzucić. Całą noc wpatrywałam się w głupi sufit. Postanowiłam pójść do bunkra z myślą, że może jeśli się wyżyję, tak jak zawsze, to mi przejdzie i zasnę. Tak też więc zrobiłam. Chłopaków jeszcze nie było w bazie, a Matt gdzieś wyszedł równo ze wschodem słońca, więc nie martwiłam się tym, że prawdopodobnie wyglądam jak zombi. Zamknęłam się w swoim pomieszczeniu i od razu cisnęłam maną w ścianę naprzeciwko. Nie wiem ile się tak wyżywałam na biednych ścianach. Pół godziny, a może nawet trzy? To nie miało znaczenia, bo i tak nie pomogło, byłam jeszcze bardziej zmęczona, ale nie takiego efektu oczekiwałam. Zrezygnowana udałam się na tor przeszkód, musiałam znaleźć sposób żeby wreszcie móc odpocząć. Weszłam do sali i nagle wszystkiego mi się odechciało. Wszechobecna cisza i panujący tu spokój działały na mnie dziwnie kojąco. Wspięłam się na niewielką wieżę podobną bardziej do rusztowania i usiadłam opierając się o pręty. Przymknęłam oczy oddając się temu uczuciu.

- A myślałem, że śpi się w łóżku - usłyszałam z dołu rozbawiony głos. I tyle w kwestii mojego odpoczynku.

- Cześć oppa - przywitałam się z Kris'em wymuszając uśmiech, na który nie miałam siły. - Nie śpię, relaksuję się.

- Nie wnikam nawet dlaczego akurat tu - odpowiedział kręcąc głową z rozbawieniem. - Widziałaś może Matt'a?

- Wyszedł o świcie, ale nie wiem dokąd - powiedziałam zgodnie z prawdą, mając nadzieję, że zaraz sobie pójdzie.

- A Luhan już wrócił? - dlaczego akurat dzisiaj nie ma w bazie nikogo, kogo Yifan mógłby pomęczyć?

- Nie mam pojęcia - no tak, odkąd Lu też odszedł z zespołu, bywał w bazie równie często, co Kris, w związku z czym nie szło przewidzieć kiedy się zjawią.

- W takim razie chodź. Skoro nie masz nic do roboty, możesz ze mną zagrać - powiedział tym stanowczym tonem, którego zdecydowanie nie lubię.

Gra na padzie przed telewizorem była ostatnim, na co miałam ochotę w tej chwili, ale co poradzić. Jakbym odmówiła, to siłą by mnie zaciągnął do game-room'u. Dlaczego ten aspołeczny ciołek nie może sam zagrać? Weszliśmy do pomieszczenia, Kris wręczył mi kontroler, sam sięgnął po drugi i włączył jakąś grę polegającą na pokonaniu postaci tego drugiego. Szczerze mówiąc, nie skupiałam się za bardzo na grze, losowo naciskałam kolorowe przyciski na trzymanym urządzeniu tępo wpatrując się w ekran przed nami. Nie graliśmy zbyt długo, gdy w końcu zjawił się Matt.

- Cześć wam - przywitał się wchodząc do pokoju.

- Cześć - odpowiedzieliśmy mu w tym samym czasie. - Skoro już jesteś, to teraz ty z nim graj - podeszłam do niego wciskając mu w ręce swój kontroler i usiadłam pod ścianą z tyłu sali.

Założyłam słuchawki, odpaliłam playlistę w telefonie i oddałam się relaksowi. Niedługo potem zjawił się też Luhan dołączając do grającej dwójki, a godzinę, może dwie później w bazie pojawili się pozostali członkowie ekipy. Bawili się w najlepsze i wyjątkowo mi nie przeszkadzały ich wrzaski kiedy się o coś sprzeczali. W pewnym momencie w sali pojawiła się znajoma mi postać. Wstałam jak oparzona rozpoznając intruza. Istota stworzona z kosmicznej energii, od której biła jasnoróżowa poświata, unosiła się kilka centymetrów nad ziemią niewzruszona.

- Czego tu szukasz?! - krzyknęłam do niej. - Nawet nie myśl, że coś tu dziś zdziałasz!

- Oh, moja droga, znowu to zrobiłaś. Wiesz dlaczego tu jestem, nie udawaj takiej zdziwionej - odpowiedziała mi z klasycznym stoickim spokojem spoglądając wpierw na mnie, a następnie na zszokowanych chłopaków stojących po drugiej stronie pokoju.

- Nie skrzywdzisz ich! Tym razem ci się to nie uda! - krzyknęłam tworząc z many mur między nią a moimi przyjaciółmi.

- Oh, kochanie. Nadal jesteś taka naiwna. Myślisz, że mnie powstrzymasz?

- Na pewno spróbuję. Nie pozwolę ci ich nawet dotknąć - odpowiedziałam przez zęby.

- Taka mądra, a taka głupiutka. Twoja mana nie ma szans w starciu ze mną i sama dobrze o tym wiesz. Kieruje tobą strach, a wiesz, co to znaczy. Jesteś niczym zagubione dziecko, które nie wie, co ma zrobić i boi się zapytać - powiedziała z przekąsem, a we mnie zaczęło się wręcz gotować ze złości.

- Nie możesz tego wiedzieć! Jestem potężniejsza od ciebie! Wiesz o tym!

- Sama w to nie wierzysz. Dziecko drogie, nie okłamuj się. Jesteś zupełnie bezbronna i to z własnej winy - kiedy usłyszałam ostatnie słowa, wiedziałam, że ma rację. Zamiast doskonalić umiejętności, przestałam ich używać na całe dwa lata. Zupełnie wyszłam z wprawy, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Nie teraz, kiedy oni potrzebowali mnie najbardziej.

- Nikogo nie okłamuję! - wykrzyknęłam. - Tym razem cię pokonam, już nigdy nikogo nie skrzywdzisz!

Już się nie odezwała. Odwróciła się w kierunku chłopaków i jednym uderzeniem zniszczyła barierę, którą stworzyłam. Teleportowałam się na drugi koniec pomieszczenia, bo to szybsze rozwiązanie niż bieg przez całą salę. Postawiłam kolejną osłonę, z którą poradziła sobie tak samo, jak z tamtą. Uderzyłam w nią z całej siły, której nagle mi przybyło, widocznie adrenalina robi swoje. Wywiązała się między nami walka, ona atakowała, ja się broniłam, ja atakowałam, ona robiła to ze zdwojoną siłą. Cały pokój przepełniała różowa i biała energia, mana była ciskana we wszystkie możliwe kierunki, a ja coraz bardziej opadałam z sił. Musiała to zauważyć, bo wyprostowała się, wzniosła nieco wyżej i tak jakby tylko czekała na ten moment, uderzyła nie we mnie, ale w chłopaków stojących obok. Mój refleks mnie zawiódł, nie zdążyłam ich osłonić. Widziałam jak jasnoróżowa struga energii przeszywa ich ciała i zamarłam. Nie byłam w stanie się nawet poruszyć. Kiedy bezwładnie upadli na ziemię, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie wierzyłam w to, co się właśnie stało. Zawiodłam. Nie dotrzymałam danej im obietnicy. Zrozpaczona padłam na kolana nadal patrząc na ich nieruchome ciała. Nie wiedziałam, co mam teraz zrobić.

- Niczego się nie nauczyłaś. Ze mną nie wygrasz - powiedziała z wyższością stając nade mną.

- Ale nigdy nie przestanę walczyć. Nawet jeśli przegram sto razy, albo i tysiąc, nigdy ci się nie podporządkuję. Nie po tym wszystkim. Nie zasługujesz na to - powiedziałam łamiącym się głosem.

- Rozumiem - tylko tyle powiedziała, po czym skierowała kolejny atak, tym razem we mnie.

Podniosłam się do siadu z krzykiem. Zupełnie nie wiedziałam, co się właśnie stało. Rozejrzałam się wokoło, byłam w naszym game-room'ie, a nade mną pochylali się oni. Wszyscy. Żywi. Ale co się stało? Nie umiałam się odezwać, czułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Patrzyłam na nich w ciszy, na ich twarzach malowało się zmartwienie i niepokój.

- To tylko zły sen - usłyszałam spokojny głos. - Już dobrze, wszystko w porządku - dokończył Lu, obejmując mnie ramieniem i delikatnie przytulając. Czyli to wszystko tylko mi się przyśniło? Nie wydarzyło się naprawdę? Nienawidzę swoich snów.

*pov Matt'a*

Graliśmy na zmianę na konsoli, gdy w pewnym momencie zauważyliśmy jak nasza księżniczka osuwa się na podłogę. Trzeba było jej przyznać, że miała naprawdę twardy sen. Wiedzieliśmy, że w nocy nie zmrużyła oka i ledwo funkcjonowała, nie jesteśmy ślepi, ale gdybyśmy kazali jej iść spać zapewne albo by nas wyśmiała, albo wmawiała nam, że wszystko jest w porządku. Luhan za pomocą telekinezy delikatnie przeniósł ją na kanapę, na której jeszcze przed chwilą siedzieliśmy. Postanowiliśmy pozwolić jej się wyspać, a nie chcąc jej w tym przeszkadzać, pojechaliśmy do pizzerii. Zamówiliśmy pizzę i kilka dodatków i oddaliśmy się rozmowie.

Ciężko mi to przyznać, ale polubiliśmy się i pomimo że nie dorównywali mi inteligencją czy wiedzą lubiłem spędzać z nimi czas. Księżniczka gdyby to usłyszała, to by mi nie uwierzyła. Jestem pewien, że powiedziałaby coś w stylu 'wielki pan Matt wreszcie przyznał, że kogoś lubi'. Na sto procent tak by to wyglądało. Oboje uwielbiamy sobie dogryzać, to nasz własny sposób na okazywanie uczuć, bo żadne z nas nie jest w tym najlepsze. Różnica między nami jest taka, że ja zamknąłem się w świecie nauki, a opinia innych na mój temat zupełnie mnie nie obchodzi. Z kolei ona zawsze była wesołą, pełną życia osóbką, lubiła nawiązywać nowe znajomości, ale niestety to, co myślą o niej ludzie wywiera na nią zbyt duży wpływ.

- Matt, mogę o coś zapytać? - Baekhyun spojrzał na mnie tymi wielkimi ciekawskimi oczami. Nie lubię tego spojrzenia.

- Pytaj - odpowiedziałem mu niechętnie, wiedziałem, że nieważne, co powiem i tak zada to pytanie.

- Skoro młodej tu z nami nie ma i mamy pewność, że tego nie usłyszy, mógłbyś powiedzieć o co chodzi w tej całej historii? Znaczy wiemy, kim jest i w ogóle, bardziej chodzi mi o tą całą aferę z jej babcią i jej mocą - przyznam szczerze, że takiego pytania się nie spodziewałem. Jeszcze te jego oczy szczeniaczka. I to ma być dorosły facet? Co za ludzie.

- Wiecie, że królowa pozbawiła życia waszych poprzedników, prawda? - zapytałem, na co oni skinęli twierdząco głowami, co ułatwiało sprawę skoro już znali tą część historii. - Księżniczka się załamała. To byli jej pierwsi przyjaciele, a ona, jak widzicie, do dziś obwinia się o ich śmierć. Podpadła królowej wiele razy, ale z reguły to my jej broniliśmy, w końcu była jeszcze dzieckiem i czuliśmy się mniej lub bardziej odpowiedzialni za to, co robi. Jednak tego nikt z nas nie był w stanie przewidzieć. Kiedy księżniczka przemieniła się w Anodytkę wyższej klasy wiedzieliśmy, że będzie jeszcze trudniej, nie tylko nam, ale przede wszystkim jej. Rozwijała swoje umiejętności o wiele szybciej niż mogliśmy przypuszczać. Zanim zrozumieliśmy, co się dzieje było już za późno. Zaznajomiliśmy się z kodeksami, które dostała, ale jak tu wytłumaczyć zbuntowanej nastolatce, że nie ma szans na życie, o którym marzyła od dziecka? Akira podjął się tego zadania, podkochiwał się w niej już od dłuższego czasu, ale nie sądziliśmy, że to się tak potoczy. Nawet ja nie przewidziałem tego, że zostaną parą. Kiedy królowa się o tym dowiedziała… Gdybym powiedział, że była wściekła to bym skłamał. Ona wpadła w totalną furię. Doszło między nimi do starcia, księżniczka była wściekła, że dowiedziała się wszystkiego tak późno, a królowa, że ta jak zwykle jej nie słuchała. Wtedy skończyło się tylko na kilku zadrapaniach, ale kilka dni później… Wiecie, co się stało. Księżniczka do dziś ma żal do królowej o wszystko, co się wtedy wydarzyło. Może i nigdy nie powiedziała tego na głos, ale bardzo cierpi. Gdyby tylko chciała w to wierzyć, wiedziałaby, że jest silniejsza od jakiejkolwiek Anodytki. Może i nie potrafi tego wszystkiego, co one, ale nauczyła się wielu rzeczy, które umie tylko i wyłącznie ona. Poza tym jest bardzo wytrzymała, co mieliście okazję zobaczyć wczorajszego wieczora. Kiedyś porządnie oberwała na misji, ale walczyła do samego końca. Rozumiecie, że dopiero po dwóch dniach przyznała się, że coś nie gra? Przyszła do nas ze złamaną ręką, a Will o mało na zawał nam nie zszedł. Fakt, że wystarczyło nastawić i usztywnić i po kilku dniach po złamaniu nie było śladu, ale ona przez całe dwa dni chodziła z ręką złamaną w trzech miejscach i nikt się nawet nie zorientował. Dziewczyna ma niesamowity dar, ale z tego, co zdążyłem zauważyć, tak bardzo boi się z niego korzystać, że strach przejął kontrolę nad jej życiem - wyjaśniłem chłopakom całą historię, mając nadzieję, że zrozumieją i nie będę musiał niczego powtarzać.

- Czyli to dlatego wczoraj nie dostrzegliśmy u niej żadnej reakcji? Naprawdę ma niesamowity próg bólu…

- Może i fizycznie jest o wiele bardziej wytrzymała niż ktokolwiek inny, ale nie sądzę by wytrzymałość psychiczną miała równie wysoką. Umie kontrolować ból i wiele innych uczuć, ale to nie znaczy, że ich nie czuje, gromadzi je wszystkie głęboko w sobie, aż kiedyś pewnie pęknie i wtedy z niej uciekną. To nie jest już ta sama radosna osóbka, co kiedyś. Żeby odzyskać dawną Iskierkę, ta musiałaby się zakochać. Ale nie tak jak w Akirze, on był dla niej bardziej jak brat. Musi znaleźć kogoś, kto da radę ponownie ją otworzyć na świat bez względu na wszystko. Musi poczuć to coś.

- To coś? Czyli? - dopytywał Suho, a wyraz jego twarzy zdradzał, że mój nie taki krótki monolog bardzo go zaintrygował.

- Jakby wam to wyjaśnić. Anodytka zakochuje się tylko raz. Jeśli raz poczuje to coś do jakiejś osoby, nigdy nie poczuje tego po raz drugi do kogoś innego. Księżniczka wie, że Akira nie był tym kimś, ale tak bardzo boi się otworzyć na ludzi, że zaczęła ich od siebie odpychać, a samej sobie wmawia, że już się nie zakocha, bo to było to. Ale wiem, że kiedyś spotka tego jedynego i wtedy nie będzie mogła już z tym nic zrobić. To uderzy w nią z taką siłą, że nie da rady tego przegapić - wyjaśniłem powstałą zagwostkę, a chłopaki tylko kiwali głowami na znak zrozumienia.

- Znając ją, da radę zaprzeczyć nawet temu - Kris powiedział to jakby w żarcie, ale miał bardzo poważny wyraz twarzy. Od początku nie mogę go rozgryźć, kiedy mówi na poważnie, a kiedy z sarkazmem, czy w żartach.

- Zaprzeczyć miłości? Co jak co, ale jak niby miałaby to zrobić? Nie sądzę by umiała kontrolować też to uczucie - teraz ja nie wiedziałem, o co chodzi. To, co powiedział chłopak wydawało mi się co najmniej śmieszne, a już na pewno bez sensu.

- Sam powiedziałeś, że strach kontroluje jej życie. Boję się, że Yifan ma rację i będzie tak długo udawała, że nic się nie zmieniło aż psychika całkiem jej padnie. Ona już ledwo daje radę ze zwykłymi ludzkimi emocjami, a co dopiero, gdy uderzy w nią coś tak silnego jak miłość, a szczególnie taka - wyjaśnił mi Luhan, a mnie szczerze mówiąc, zatkało. Takiej możliwości nie wziąłem pod uwagę, no bo kto normalny udawałby przed ukochanym, że nic do niego nie czuje? No ale tak… Ona nie jest normalna.

- Czyli chcecie mi powiedzieć, że dowiemy się o tym, że się zakochała, dopiero wtedy, gdy dostanie jeszcze większego załamania nerwowego? To się w głowie normalnie nie mieści.

- Może jest inny sposób - Xiumin zaproponował szukanie rozwiązania, którego nie było w chwili obecnej. - A jakby ktoś z nią porozmawiał? - wszyscy spojrzeliśmy na niego, jak na samobójcę.

- Hyung, życie ci niemiłe? Rozmawiam z nią częściej niż wy wszyscy razem wzięci i jeszcze nigdy mi nawet nie powiedziała, że coś ją boli, a co dopiero gdybym miał ją pytać o jej uczucia - Luhan wyraźnie się oburzył i skarcił starszego za ten pomysł, ale właściwie to byłem po jego stronie. Wyciągnąć z niej cokolwiek nie jest takie proste, a wręcz niemożliwe.

- Pamiętacie, jak kiedyś ją zapytaliśmy o te negatywne uczucia? Pamiętacie, co nam wtedy odpowiedziała? - Kris zapytał jakby retorycznie resztę.

- Że potrafi je okazywać? - zapytał go Tao, za co dostał po głowie, choć nie wiem dlaczego.

- Nie, że nikt tego nie widział z wyjątkiem jednego razu - sprostował Kris. - Matt? Widziałeś ten jeden jedyny raz, kiedy Iskra okazała jakiekolwiek negatywne emocje przy innych? - nagle wszystkie oczy spoczęły na mnie, a ja zastanawiałem się o czym oni mówią.

- Dla ścisłości, pytacie o to dlaczego zaczęła je kontrolować i ukrywać? - czułem, że już wiem o co chodzi, a ich potakiwanie tylko mnie w tym utwierdziło. - Nie było mnie przy tym, ale Noemi mi to kiedyś opowiedziała, gdy zapytałem o jej dziwne zachowanie. Powiedziała mi wtedy, że po jednej z misji księżniczka strasznie się wściekła na Will'a, ale nikt nie wiedział dlaczego. Przestała nad sobą panować i go uderzyła, ale nie tak normalnie ręką czy nogą. W przypływie złości użyła many właśnie na nim. Co prawda nic poważnego mu się nie stało, nabiła mu jedynie porządnego sińca na żebrach, ale ponoć przez kolejne trzy dni nie umieli wyciągnąć jej z pokoju i musieli wyważyć drzwi żeby się tam dostać. Noemi powiedziała, że księżniczka wyglądała jak siedem nieszczęść, przez cały ten czas się nie ruszyła, nie jadła, nie piła. Nie chcę sobie nawet wyobrażać w jakim stanie była, gdy weszli do jej pokoju - odpowiedziałem im na pytanie dość szczegółowo, ale głównie dlatego, że ze skróconej wersji niewiele by zrozumieli.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę w pizzerii, po czym postanowiliśmy wracać do bazy. Obiecałem chłopakom, że nauczę ich dzisiaj korzystać z głównego komputera, a do tego potrzeba jednak trochę więcej czasu, kiedy nie ma się podstawowej wiedzy z tego zakresu. Byliśmy już w garażu, gdy nagle naszych uszu doszedł krzyk dziewczyny. Spojrzeliśmy po sobie i nim któryś zdążył się odezwać usłyszeliśmy kolejny krzyk. Chyba żaden z nas jeszcze nigdy nie był tak przerażony. Jak torpedy rzuciliśmy się w kierunku game-room'u, z którego dochodziły wrzaski. Wbiegliśmy do środka i nas wmurowało. Księżniczka nadal spała, jednak rzucała się niespokojnie po kanapie, dłonie miała zaciśnięte w pięści, co jakiś czas z jej ust wydobywał się kolejny krzyk i przysiągłbym, że widziałem jak po jej policzku spływa pojedyncza łza. Co jej się musiało śnić, że aż tak to przeżywała? Nie wiedzieliśmy, co zrobić, żeby w razie czego nie oberwać. Po chwili namysłu Luhan postanowił do niej podejść i ją obudzić z tego koszmaru.

- Obudź się. Młoda, słyszysz? Wstawaj - Lu delikatnie potrząsał śpiącą dziewczyną, nie przestając do niej mówić. W końcu ta, gwałtownie podniosła się do siadu patrząc na nas na wpół przytomnie. Wyglądała jakby w tej chwili widziała ducha. - To tylko zły sen. Już dobrze, wszystko w porządku - Chińczyk starał się ją uspokoić, bo cała się trzęsła. Przytulił ją najdelikatniej jak potrafił jakby bał się, że zrobi jej krzywdę.

- Tylko sen… - powtórzyła cichutko po dłuższej chwili wtulając się w niego nieco bardziej, choć nadal to był najdziwniejszy i najdelikatniejszy uścisk, jaki w życiu widziałem.

Przyglądaliśmy się jej w skupieniu, w jej oczach dostrzegłem łzy, które próbowała powstrzymać, choć sprawiała wrażenie, jakby zupełnie nie wiedziała, co się dzieje. W pewnym momencie zaczęła emanować energią, biła od niej biała poświata. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak przerażonej. Chłopcy aż podskoczyli, jednak szybko ich uspokoiłem, wystarczyło, że już ona się bała nie wiadomo dlaczego, ich dodatkowy strach był tu zbędny.

- Co się tak właściwie stało? - zapytała w końcu. Postanowiłem tylko obserwować tą sytuację, nie wiedziałem, jak mam się zachować.

- Zasnęłaś na siedząco, kiedy graliśmy, więc przeniosłem cię na sofę - zaczął tłumaczyć jej Luhan ze stoickim spokojem. - Zauważyliśmy, że musiałaś nie spać w nocy i padałaś ze zmęczenia, więc nie chcieliśmy cię budzić. Poszliśmy na pizzę, ale kiedy wróciliśmy ty wręcz wrzeszczałaś. Myśleliśmy, że coś się stało, ale kiedy tu wbiegliśmy, ty krzyczałaś przez sen - powiedział jakby samemu w to nie wierzył.

- Sen… - znowu powtórzyła to jedno słowo. Zastanawiało mnie, co jej się śniło w takim razie. Jednak znam ją na tyle żeby wiedzieć, że mogę się tego tylko domyślać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz