czwartek, 25 marca 2021

Inna: Rozdział XV - Mapa

Witajcie ponownie. :D Patrzcie, co udało mi się napisać, całkiem długi rozdział. :D Bez zbędnych wstępów i pierdół, enjoy. ;)


Od historii z awarią systemu minęło już trochę czasu. Niejednokrotnie próbowaliśmy z Matt'em rozgryźć tą zagadkę, ale na chwilę obecną bez skutku. Braliśmy pod uwagę wiele różnych możliwości, jednak rozwiązania nadal nie było. Siedzieliśmy w bazie operacyjnej szperając w komputerze, Matt robił już któreś z kolei obliczenia, a ja przeszukiwałam foldery w poszukiwaniu choćby najmniejszej wskazówki. W pewnym momencie zauważyłam, że brakuje bardzo ważnych plików, które do tej pory ułatwiały misje.

- Matt, brakuje mapy - powiedziałam do przyjaciela, który akurat wiercił długopisem dziurę w kartce papieru.

- Jakiej mapy? - zapytał jakby nie do końca rozumiejąc moje stwierdzenie.

- W całym systemie nie ma planów Multiświata - sprecyzowałam wcześniejszą wypowiedź.

- Niemożliwe. Na pewno są, tylko nie w folderach, w których patrzyłaś.

- Matt, przeszukałam wszystko. Mapa Multiświata została wykasowana z systemu - odpowiedziałam pewna swoich słów, co musiał wyczuć po moim tonie, ponieważ oderwał się od wykonywanej czynności i spojrzał na mnie z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy.

Matt podszedł do komputera i uruchomił coś na wzór inteligentnego wyszukiwania, jednak bardziej na poziomie hakerskim niż tym ogólnie znanym. Niestety nie znalazł żadnych informacji, które powiedziałyby nam, co się wydarzyło. Sprawca nie pozostawił nawet najmniejszego śladu, co tym bardziej było dziwne. Jeśli przy komputerze faktycznie majstrowała królowa Sophie, musiała zostawić jakieś ślady, skoro wyczułam jej manę tamtego dnia.

- Moje IQ jest wyższe niż u większości ludzi na Ziemi, a jednak jest jedna rzecz, której nie rozumiem. Jeśli mamy rację, a mamy na pewno i zrobiła to twoja szurnięta babka, to dlaczego wykasowała tylko plany poszczególnych zon? Przecież mogła wręcz rozwalić cały system, usunąć wszystko, a pozbyła się tylko mapy. To nie ma żadnego sensu - powiedział z wyraźnym oburzeniem i pretensją.

- No nie ma. Matt, ja jestem pewna, że to jej manę czułam. To na pewno zrobiła ona. Ale mnie się nie zgadza jeszcze jedna rzecz. Dlaczego nie ma po tym ani jednego śladu? - spojrzałam na przyjaciela, który przyglądał mi się zaintrygowany moim tokiem myślenia. - No bo pomyśl. Zakładając, że zrobiła to tego dnia, gdy byłam z chłopakami w pizzerii, nie miała za wiele czasu, na technologii Sentient nie zna się wcale i na sto procent robiła to pod wpływem impulsu. A co za tym idzie, działając według takiego schematu, musiała zrobić gdzieś błąd, coś przeoczyć, zostawić widoczny ślad swojej obecności - wyjaśniłam. - Tylko dlaczego my go nie widzimy?! I dlaczego do cholery dopiero po takim czasie zorientowaliśmy się, że brakuje najważniejszych danych?! - te zdania już prawie wykrzyczałam. Nic się tu nie zgadzało, co dobijało mnie kompletnie.

- Coś w tym może być. A jeśli ktoś jej pomagał? Tego nie braliśmy jeszcze pod uwagę. Tylko kto? W tym dniu w bazie była tylko Seige. No ale ona przecież nie zniszczyłaby własnego sprzętu, bo po co. Nic już z tego nie rozumiem. Mam wrażenie, że brakujący element tej układanki mamy przed samym nosem, a mimo to go nie dostrzegamy - powiedział, głośno wzdychając. Matt zawsze nienawidził spraw z oczywistym rozwiązaniem, ale w których nic się nie zgadzało do samego końca.

- Wystarczy na dziś, od kilku godzin nad tym siedzimy i do niczego nie doszliśmy, żadnych nowych wniosków i ani kroku bliżej rozwiązania. Teraz mamy ważniejsze zadanie - powiedziałam do niego, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. - Musimy stworzyć tą mapę od nowa.

- Ty wiesz z czym to się wiąże, prawda? - zapytał jakby nie będąc pewnym czy mówię serio.

- Wiem, ale nie widzę innego wyjścia. Nie ma opcji B i dobrze o tym wiesz - odpowiedziałam przyjacielowi już odczuwając trud tego zadania. - Potrzebujemy tych planów. Spróbujmy pomyśleć optymistycznie choć przez sekundę. Może chłopaki lepiej poznają Multiświat w praktyce? I może… - to, co chciałam powiedzieć, nie chciało mi przejść przez gardło, co za ironia losu. - Może wreszcie poznam odpowiedź na pytanie, czym jest ten cały stan wyjątkowy na Anodyzji.

Przygotowaliśmy potrzebny sprzęt, po czym poszliśmy do game-room'u, gdzie postanowiliśmy czekać na chłopaków, którzy się nie zjawiali. Mijały kolejne długie minuty, z których zrobiła się godzina, potem następna i jeszcze jedna. Zaczęliśmy się niepokoić ich długą nieobecnością, bo chociaż jeden z nich powinien już być. Nie chcąc wpadać w panikę, cierpliwie czekaliśmy dalej, aż w końcu zjawił się Kris tłumacząc, że zdjęcia do filmu, w którym akurat brał udział się przeciągły. Niedługo potem zjawili się pozostali, którzy jak się okazało, zrobili sobie wspólny wypad na miasto i zapomnieli nas poinformować, że będą później. Matt wyjaśnił chłopakom w wielkim skrócie całą sytuację, co spowodowało, że na ich twarzach pojawiły się dziwne uśmieszki, czego nie potrafiliśmy zrozumieć.

- Zdajecie sobie sprawę z tego, że to nie jest żart i mówimy poważnie? - zapytał Matt nadal uśmiechających się chłopaków.

- Oczywiście, że tak. Po prostu cieszymy się z możliwości podróży do Multiświata w nieco innym celu niż zazwyczaj - wyjaśnij Yeol. - Ale mam jedno pytanie. Jak mamy zrobić tą nową mapę? My nawet starej nie rozumieliśmy…

- To już zadanie Matt'a. My zbierzemy potrzebne dane, a on wrzuci to w system i na podstawie tego opracuje nowe plany zon - wyjaśniłam. Znam zdolności Matt'a i wiem, że dla niego to będzie sama przyjemność pobawić się technologią Sentient. - Matt we wszystkich pojazdach zainstalował specjalne skanery otoczenia, więc wystarczy przejażdżka po zonie, a zebrane dane od razu będą przesyłane do bazy, gdzie Matt na bieżąco będzie je wrzucał do systemu.

Po przedstawieniu chłopakom całego planu działania ruszyliśmy do Multiświata. Zaczęliśmy od Świata Wandali, który wydawał się być dobrą rozgrzewką przed pozostałymi zonami. Poszło nam tu całkiem sprawnie, nie napotkaliśmy żadnych mieszkańców, co bardzo ułatwiło zadanie. Rozdzieliliśmy się zaraz po przybyciu na zonę żeby było szybciej i nie był to zły pomysł tak właściwie. Jeździliśmy pomiędzy drzewami i krzewami, po lasach i wzgórzach, wzdłuż rzek, niedaleko osad, gdzie mieszkają Wandale i pozostałe mutanty. Kiedy Matt dał nam sygnał przez komunikator, że dane ze Świata Wandali są kompletne, ruszyliśmy na Zurk. Tam jednak zamiast się rozdzielać postanowiliśmy dla bezpieczeństwa podzielić się na grupy, a w razie gdyby coś się działo, grupa będąca w niebezpieczeństwie miała wezwać resztę. Tu również poszło w miarę szybko, nie licząc jednej grupy Zurków, na których wpadli Suho z Baekhyun'em. Na szczęście żelaznych żołnierzy było na tyle mało, że poradzili sobie z nimi bez trudu. Świadomi, że Zemerik już zapewne wie o naszej obecności w jego świecie, postanowiliśmy jak najszybciej dokończyć objazd po Zurk. Gdy Matt dał kolejny sygnał wróciliśmy do bazy sprawdzić, jak idzie naszemu przyjacielowi wpisywanie danych do systemu, a przy okazji był to dobry pretekst żeby coś zjeść. Wszyscy razem udaliśmy się do pizzerii, gdzie postanowiliśmy omówić szczegóły dalszego planu, czyli tego, jak przeżyć wycieczkę po bliźniaczych planetach.

- To nie będzie proste - zaczął Matt. - Zarówno na Błękitnej Sent, jak i na Czerwonej możemy napatoczyć się na Krytusa i jego zgraję. Musimy dokładnie przemyśleć każdy najmniejszy ruch na tych planetach - dokończył.

- Mamy jakiś konkretny plan w związku z tym? - zapytał Tao, a my nie wiedzieliśmy co mu odpowiedzieć.

- Nigdy nie walczyłem z Krytusem, nie wiem do czego jest zdolny, ale wiem, że jest niezwykle niebezpieczny - odpowiedź Matt'a chyba nie do końca usatysfakcjonowała Chińczyka, ale sama bym lepiej nie odpowiedziała na tak trudne pytanie.

- Musimy być ostrożniejsi niż kiedykolwiek wcześniej, absolutnie zakaz rozdzielania się, bo jeśli go napotkamy, to rozgromi nas w moment. Czytałam kiedyś w pewnej księdze, że Krytus sam jeden mógłby pokonać całą armię i to bez większego wysiłku. I biorąc pod uwagę, co zrobił na Błękitnej Sent, podejrzewam, że jest to prawda - powiedziałam, zastanawiając się, jak przebyć te planety niezauważonymi. - Myślę, że najpierw powinniśmy zebrać dane na niebieskiej planecie, a dopiero potem udać się na czerwoną. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że spotkamy go na nieaktywnej zonie niż w jego królestwie - dodałam pewnie spoglądając na Matt'a i czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

- Tak. Po tym jak dostaniecie się na Sent przez teleport, musicie mieć, jak to się mówi, oczy dookoła głowy. Dobrze by było, gdybyście się nawzajem pilnowali i przede wszystkim macie być ze mną w stałym kontakcie - powiedział stanowczo Matt, po czym na chwilę się zamyślił rysując dłonią jakieś bliżej nieokreślone znaki w powietrzu. - Jeśli dobrze liczę, a ja się z reguły nie mylę, szanse na to, że spotkacie czerwonych na pierwszej zonie są wręcz znikome. Jednak dla bezpieczeństwa radziłbym poruszać się i tu i tu w pobliżu tamtejszych teleportów, żebyście w razie czego mogli jak najszybciej wrócić do bazy.

- Ale my nie wiemy, gdzie tam są teleporty - odpowiedział mu oburzony Kris. - Młoda, może ty chociaż to wiesz? - odwrócił się w moją stronę zadając pytanie.

- Mniej więcej. Znaczy w teorii wiem, gdzie są rozmieszczone, ale na żadnej z tych zon wcześniej nie byłam, więc nie jestem pewna jak wygląda to w terenie - odpowiedziałam szczerze lekko zmieszana. Odpowiadam za ich bezpieczeństwo i życie, a nawet ja nie wiem, co nas czeka na tych zonach.

- No to nie zabrzmiało dobrze - odpowiedział Yifan. - Czyli misja spontan i kompletna improwizacja?!

- Na to wygląda. Ale przynajmniej, jak kiedyś przyjdzie nam walczyć z Krytusem, będziemy już znali teren, co da nam jakiekolwiek szanse - odpowiedziałam przyjacielowi, na siłę doszukując się jakiegokolwiek pozytywu tej chorej sytuacji.

Skończyliśmy jeść i wróciliśmy do bazy, gdzie Matt teleportował nas na kolejną dziś planetę, sam zajął miejsce przy panelu kontrolnym czekając na przesył danych z Multiświata. Byłam zdumiona wyglądem Błękitnej Sent, otoczenie wyglądało zupełnie jakby wyciągnięte z jakiegoś futurystycznego filmu. Jednak starałam się nie rozpraszać, musieliśmy cały czas czuwać i być gotowi na wszystko. Jeździliśmy całą trzynastką, co niestety powodowało wydłużanie się pobytu na niebieskiej zonie, ale nie bardzo mieliśmy inny wybór. Jeśli chcieliśmy przynajmniej zachować pozory bezpieczeństwa, musieliśmy trzymać się razem. Plusem całej tej sytuacji była możliwość poznania tej planety, co w związku ze wszystkim, co aktualnie się dzieje w Multiświecie dawało nam przewagę, a przynajmniej jakiekolwiek szanse na przeżycie ewentualnego starcia, do którego może tu kiedyś dojść. Staraliśmy się poruszać jak najbliżej teleportów, które o dziwo były bardzo wyraźnie dostrzegalne, a nie ukryte jak na pozostałych zonach. W pewnym momencie dotarliśmy do czegoś, co wyglądem przypominało Rzymskie Koloseum. Kiedy przejeżdżaliśmy obok, mój wzrok przyciągnął widok, który do tej pory znałam tylko z multiańskich książek. Zarządziłam postój przy ów budowli, by móc się rozejrzeć.

- Wy tu zostajecie i wypatrujecie potencjalnego zagrożenia - powiedziałam do chłopaków tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Ale… - nie dałam im możliwości dokończyć jakiegokolwiek zdania. - Żadnego ale. Ja zrobię skan w środku, a wy pilnujcie żeby nas nikt w tym czasie nie zaskoczył. Pospieszę się, jak tylko mogę - powiedziałam uspokajając zaskoczonych chłopaków. - Matt, jesteś tam? - zapytałam przyjaciela przez komunikator wjeżdżając powoli do ogromnych rozmiaru budowli.

- Jestem - odpowiedział natychmiast. - Księżniczko, dlaczego twój skaner wykrywa tam formy życia inne niż wy? - zapytał, a z jego tonu głosu można było wywnioskować, że się niepokoi.

- Nie uwierzysz na co właśnie patrzę - odpowiedziałam rozglądając się dookoła.

- To niesamowite. Te wszystkie dane. Czyli to prawda - mówił z całkiem sporymi odstępami między kolejnymi zdaniami. - Ale nie trać czujności, zrób tam szybki objazd i wracajcie.

- Tak jest - odpowiedziałam i kończąc okrążenie po pomieszczeniu wróciłam do czekających chłopaków. - Potem wam opowiem, co tam widziałam, a teraz wracamy do bazy.

Wróciliśmy do bazy, gdzie Matt kończył ładowanie zebranych przez nas danych z Błękitnej Sent. Poprosiłam go by wyświetlił obrazy przedstawiające zeskanowane przeze mnie miejsce. Naszym oczom ukazały się zdjęcia setek nieruchomych Sentient po środku czegoś, co przypominało arenę gladiatorów. Wszystkie niebieskie istoty stały bardzo blisko siebie z wymalowanym strachem na twarzach. Byli żywi, ale jakby w śpiączce. Wokół nich rozpościerały się ściany olbrzymiej budowli, która była ich schronieniem. Z ksiąg wiedziałam już co to za miejsce, więc postanowiłam opowiedzieć o nim chłopakom, którzy z niemałym zdziwieniem wpatrywali się w zdjęcia wyświetlane przez równie zszokowanego Matt'a.

- To główna hala Wielkiej Rady Sentient - powiedziałam wskazując zdjęcie ukazujące budynek w całej okazałości. - Tam odbywały się wszystkie narady, tam podejmowane były wszystkie decyzje i tam Wielka Rada stoczyła swoją ostatnią bitwę z Krytusem - kontynuowałam, a twarze chłopaków wyrażały coraz to inne emocje, które nie do końca potrafiłam w tej chwili określić. - Ci tutaj - wskazałam na nieruchome postaci pośrodku hali - to Błękitni Sentient, których Wielka Rada zamroziła w czasie podczas bitwy. Szczerze, nie spodziewałam się, że podczas objazdu trafimy na to miejsce. Zawsze myślałam, że jest ono dobrze ukryte i w ogóle. W końcu to ich najważniejsze i w sumie jedyne schronienie - spojrzałam na Matt'a nadal nie rozumiejąc, jak udało nam się tam trafić.

- Też byłem przekonany, że nikt poza Sentient nie może znaleźć tego miejsca - odpowiedział jakby rozumiejąc do czego zmierzam.

- Nikt nigdy nie twierdził, że Błękitni Sentient się ukrywali przed kimkolwiek - powiedziała nagle Seige, która zjawiła się tuż przy nas nie wiadomo kiedy. - Główna hala była jedynym miejscem spotkań wszystkich Sentient i nie tylko ich. W związku z tym nie mogła być ukryta. Po wojnie z Krytusem również nie było potrzeby ukrywania tego miejsca. Krytus opuścił Błękitną Sent uznając moich pobratymców za martwych - dokończyła swoją wypowiedź.

- A skoro w jego mniemaniu są martwi, nie uważa ich za zagrożenie i są bezpieczni w takiej formie jak teraz - dopowiedział Matt podsumowując to, co powiedziała Seige.

- Jak wam idzie zbieranie danych na chwilę obecną? - zapytała nagle, nie wiem czy bardziej ciekawa czy… zaniepokojona? Nie do końca umiem rozgryźć jej mimikę, ale coś mi tu nie pasowało.

- Mamy już dane ze Świata Wandali, Zurk i Błękitnej Sent. Zostały już tylko dwie zony - odpowiedział Matt bacznie się jej przyglądając, tak jakby i jemu coś wydawało się dziwne w jej obecnym zachowaniu.

- Rozumiem. I co zamierzacie dalej?

- Teraz kolej na czerwoną planetę - powiedziałam bardziej do przyjaciela i EXO aniżeli do niebieskiej kosmitki stojącej tuż obok. - Anodyzją zajmę się sama, ale nie dziś - dopowiedziałam, wiedząc, że na podróż tam muszę wpierw przygotować się psychicznie.

Bez zbędnej zwłoki wróciliśmy do pojazdów, a Matt przeniósł nas do królestwa Krytusa. Chciałam mieć tą planetę jak najszybciej z głowy, szczególnie, że Krytus wzbierał na sile i nie wiedzieliśmy czego możemy się tu spodziewać. Poruszaliśmy się tak jak na bliźniaczej zonie, całą ekipą, jak najbliżej teleportów, które tu również o dziwo nie były w żaden sposób ukryte. Przejażdżka po Karminowej Sent trwała mniej więcej tyle, co po Błękitnej, jednak przez to całe napięcie, niepewność i strach, które nam towarzyszyły, czas jakby spowolnił. Miałam wrażenie, że jesteśmy tu całą wieczność. Wyglądem ta zona nie różniła się za wiele od poprzedniej, z racji, że są to bliźniacze planety i ich mieszkańcy mają dokładnie takie same potrzeby życiowe, było to dość zrozumiałe. W pewnym momencie w oddali ujrzeliśmy budowlę podobną do tej z niebieskiej Sent. Postanowiliśmy nie podjeżdżać bliżej i skontaktować się z naszym przyjacielem w bazie.

- Matt? Czy na Karminowej Sent są miejsca, których powinniśmy unikać jak ognia? - zapytałam mając złe przeczucia, co do budynku przed nami.

- Nie wiem. Nigdy nie czytałem o niczym specjalnym na tej planecie, w starej mapie też nie było żadnych informacji o takich miejscach. Dlaczego pytasz?

- Młoda, tam ktoś jest - nie zdążyłam odpowiedzieć, gdy Suho wskazał czerwoną istotę wychodzącą z budynku.

- Szlag by to, chować się, ale już! - zarządziłam czym prędzej. Na całe szczęście nasze pojazdy nie rzucały się w oczy i byliśmy odpowiednio daleko by nie zostać zauważonymi. - Matt, do cholery zapytaj Seige o budynek wyglądający identycznie jak główna hala - powiedziałam cicho do komunikatora obserwując przerażonych chłopaków i postać stojącą przed nieznaną nam budowlą.

- Cholera, zbierajcie się stamtąd, ale już! - wykrzyczał nagle Matt. - To jest pałac Krytusa, wracajcie najbliższym portalem, natychmiast!

Zgodnie z poleceniem przyjaciela czym prędzej skierowaliśmy się do pobliskiego portalu, tak by mimo wszystko nadal nie zostać zauważonymi przez Karminowego Sentient wciąż stojącego przed pałacem. Wróciliśmy do bazy i ledwo daliśmy radę stanąć na własnych nogach. Już dawno nie było we mnie takiej adrenaliny. Z kolei chłopaki wyglądali jakby mieli zaraz dostać zawału, choć to mnie akurat nie dziwiło. Matt'owi ulżyło, gdy zobaczył nas w komplecie, o czym świadczyło jego głębokie westchnięcie, wyglądał jakby cały ten czas wstrzymywał powietrze. Udaliśmy się do game-room'u żeby ochłonąć i omówić to, co udało się dziś zdziałać.

- Mam pytanie - Matt skierował się w moją stronę, co trochę mnie zdziwiło, bo nigdy nie informował o tym, że chce o coś zapytać, zawsze po prostu to robił. - Wcześniej wspominałaś, że o Krytusie czytałaś w jakiejś książce. Poza tym opisałaś główną halę jakbyś ją dobrze znała. Znam wszystkie księgi Multiświata i w żadnej nie widziałem informacji, które opisałaś. Co to była za książka? - zapytał z tym dobrze mi znanym ciekawskim spojrzeniem. Matt nigdy nie lubił wiedzieć mniej od innych na jakikolwiek temat, więc kiedy miał szansę się doinformować w jego oczach pojawiały się iskierki.

- Nie jestem pewna. Królowa Sophie pokazała mi kiedyś taką grubą i wielką księgę, gdy akurat byłam na Andoyzji. No wiesz, jeszcze zanim wstąpiłyśmy na ścieżkę wojenną - wyjaśniłam, nie potrafiąc przypomnieć sobie nawet dokładnego wyglądu tej książki. Jedyne, co pamiętam to to, że jest strasznie ciężka i nigdy nie potrafiłam jej podnieść. - W tej książce były informacje nie tylko o Krytusie, czy głównej hali, ale i o pozostałych mieszkańcach Multiświata, ale nie wiem dokładnie, co jest w niej napisane, bo babcia nigdy nie pozwoliła mi jej przeczytać twierdząc, że są tam rzeczy, o których dziecko wiedzieć nie powinno - skończyłam swoją wypowiedź, a oczy Matt'a wręcz były wielkości pięciozłotówek.

- Ty widziałaś na własne oczy największy sekret Andoyzji? - powiedział, jednak nie bardzo wiem, czy do nas czy do siebie, jego wyraz twarzy był dziwniejszy niż kiedykolwiek. - Słyszałem o tej księdze, kiedy mieszkałem w Multiświecie. Ponoć to najpilniej strzeżony przedmiot w całym Multiświecie, dlatego jest pod opieką Anodytek, które traktują księgę jak skarb. Jeśli wierzyć temu, co się o tej księdze mówi, zawiera ona wszystkie tajemnice związane z Multiświatem, włącznie z tym, co wywołało Wielką Wojnę i co się stało z pozostałymi czterema planetami - dokończył takim tonem, jakby właśnie był na wyprawie i odnalazł starożytny skarb.

- Czekaj, co?! - nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Kątem oka spostrzegłam, że naszej dwójce przygląda się teraz dwanaście zaskoczonych par oczu. - Chcesz mi powiedzieć, że trzymałam w rękach Wielką Księgę Multiświata?! - powiedziałam kilka tonów wyżej i głośniej, aż siedzący obok mnie Kai podskoczył z zaskoczenia.

- Czym jest ta cała księga Multiświata? - zapytał Xiumin próbując zrozumieć nasze zachowanie.

- Wyglądacie jakbyście co najmniej odkryli nowy kontynent czy coś - powiedział Chanyeol przyglądając nam się uważnie.

- Nowy kontynent przy tym to żadne odkrycie - odpowiedział mu brunet, z którym wymienialiśmy porozumiewawcze spojrzenia. - Ta księga ma w sobie odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania dotyczące Multiświata.

- Wielka Księga Multiświata to największy skarb wszystkich dziewięciu planet - powiedziałam.

- Dziewięciu? Nie mówiłaś czasem tylko o pięciu zonach? - zapytał Suho nadal nie rozumiejąc naszego zdumienia.

- Opowiadałam wam o pięciu, ale wspomniałam przecież o Wielkiej Wojnie i wykluczeniu czterech innych z multiańskiego życia. Ta księga zawiera w sobie opis każdej z dziewięciu planet, jej mieszkańców, ich zwyczajów, wszystkich tajemnic i sekretów i nie tylko - wyjaśniłam członkom zespołu.

- I to jedyna księga w całym wszechświecie, w której znajdują się informacje na temat Anodytek wyższej i najwyższej klasy - dodał Matt spoglądając na mnie.

- Nie mogę uwierzyć, że miałam dostęp do tej księgi nie będąc tego nawet świadoma.

- Ej, chwila - powiedział nagle Lu i wszyscy na niego spojrzeliśmy. - Czyli to znaczy, że w tej księdze może być rozwiązanie całej tej sytuacji? Wiecie… Konflikt w Multiświecie, ten cały stan wyjątkowy na twojej planecie i twoje dalsze życie - dokończył swoją wypowiedź patrząc mi w oczy, a mnie zamurowało. Zupełnie nie pomyślałam o tym, że przecież tam muszą być jakieś przydatne informacje na temat moich przemian, zdolności i możliwości, czy te dotyczące tych wszystkich dziwnych zdarzeń, które mają ostatnio miejsce.

- Cholera. Czyli muszę się jakoś dostać do tej księgi - powiedziałam stanowczo i pewna siebie. - Ale w obecnej sytuacji to nie będzie proste. Królowa ma mnie na oku, księga znajduje się w tajnej komnacie, a nie wzbudzenie żadnych podejrzeń po dwóch latach nie pojawiania się tam będzie dość trudne - dokończyłam patrząc na przyjaciół i zastanawiając się nad jakimś rozwiązaniem.

- Możesz mi nie wierzyć, ale mam dziwne przeczucie, że wkrótce ta księga sama trafi w twoje ręce - powiedział Matt rozmyślając nad czymś głęboko. Nie dopytywałam więcej, przeczucia Matt'a zawsze się sprawdzały, a chwilowo i tak nie miałam pomysłu, co innego zrobić prócz czekania na rozwinięcie się istniejącej sytuacji. Poza tym też od pewnego czasu miałam jakieś dziwne przeczucia, że niedługo dowiem się czegoś więcej, więc czekanie w takim przypadku wydaje się najlepszym pomysłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz