Cześć duszyczki. ^^ Mam dla Was następny rozdział "Innej". XXIII już się pisze, więc przy dobrych wiatrach pojawi się we wrześniu razem z recenzją kolejnych części "Autostopem przez Galaktykę". Nie przedłużając niepotrzebnie, enjoy. ;)
Śniadanie postanowiłam zjeść w game-room'ie, by w razie potrzeby nie było trzeba mnie szukać po całej bazie. W Korei jest już późny wieczór, więc EXO zjawią się dopiero za kilka godzin, ale reszta jest w bazie, więc pewnie już wstali. Z papierowej torby na wynos wyciągnęłam sałatkę, kanapkę na ciepło i moją ulubioną mandarynkową bubble tea z żelkami. W międzyczasie włączyłam sobie jakiś program muzyczny w tv po koreańsku. Jednak poproszenie Matt'a o złapanie kilku kanałów z różnych zakątków świata było całkiem dobrym pomysłem, dzięki temu mogłam oglądać programy, w których występowali chłopaki, reality show o sztukach walki, czy jakieś naukowe audycje o prawach fizyki i nowych technologiach. Na moje szczęście, nie robiło mi większej różnicy w jakim języku działa się akcja na ekranie. Moje dziwne geny pozwalają mi nauczyć się dowolnego języka w mniej niż miesiąc, wystarczy, że przeczytam kilka podręczników itp i będę co jakiś czas tego języka w jakikolwiek sposób używać, a nie będę mieć z nim żadnych problemów. Tym sposobem biegle znam już 7 języków: angielski, hiszpański, francuski, suahili, japoński, koreański i multiański. Kilka dni temu wypożyczyłam też parę książek do nauki chińskiego, ale jeszcze nie miałam okazji poświęcić im jakiejkolwiek uwagi. W programie, który aktualnie oglądałam występowały różne zespoły, z tego, co zdążyłam zauważyć, większość z nich równie różnorodna narodowościowo jak EXO, ale jedna z grup szczególnie przykuła moją uwagę.
- O tu jesteś - powiedział nagle Matt wchodząc do pokoju. - Co oglądasz?
- Nie jestem do końca pewna, jakiś festiwal chińskich i koreańskich piosenek czy coś.
- Czy ja dobrze widzę, że masz na sobie swój strój treningowy? Nie sądziłem, że go jeszcze kiedykolwiek założysz…
- No tak… Ja właściwie też nie myślałam, że ten dzień w ogóle nadejdzie, ale dziś postanowiłam trochę poćwiczyć tak, jak dawniej i no… wiesz…
- Poważnie?! Czekaj! Wczorajsza kłótnia chłopaków, jak to się skończyło kiedy postanowiłaś interweniować?
- Hm? W sumie podobnie, jak zawsze. Pogodzili się, a potem Lu poszedł spać, a ja rozmawiałam jeszcze chwilę z Yifan'em, po czym on też poszedł spać - wyjaśniłam w ogromnym skrócie sytuację od momentu, gdy Matt wyszedł z pokoju.
- To sporo wyjaśnia.
- Cześć wam! - do pomieszczenia wszedł wesoły jak zwykle Luhan. - Jak się czujesz? - zapytał spoglądając na mnie wyczekująco.
- Cześć! - odpowiedzieliśmy mu oboje równie radośnie. - U mnie wszystko gra, mówiłam ci, że nie masz się czym martwić oppa. Oppa, wiesz może co to za zespół? - wskazałam na ekran telewizora nadal pożerana przez ciekawość dotyczącą siedmiu chłopaków, którzy przyciągnęli mój wzrok.
- Który?
- No ten, co właśnie schodzi ze sceny.
- Aaa, to BTS. Są na rynku od zeszłego roku, a co?
- A ten w bordowych włosach, co idzie jako ostatni?
- Suga? Młoda, od kiedy interesuje cię przemysł rozrywkowy w Korei? - zapytał przyglądając mi się z nieukrywaną ciekawością.
- W sumie nie interesuje, ale dali niezły występ, a ten cały Suga ma naprawdę śliczny głos.
- Ale to raper jest.
- Wiem o tym, ale to nie zmienia faktu, że ma ładny głos, nawet w rapie - wyjaśniłam. Chłopak naprawdę zaimponował mi na scenie, nawet jeśli nie znam się na muzyce, śpiewie czy rapie.
- Okey. Na pewno z tobą wszystko w porządku? Pierwszy raz pytasz o coś związanego z muzyką. Poza tym ty jesz śniadanie? Od kiedy ty jesz śniadania? I dlaczego masz na sobie strój do fitnessu? Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - Lu obserwował mnie tym dziwnym niezrozumiałym spojrzeniem. Zauważyłam, że Matt też od dłuższej chwili mi się przygląda.
- Tak, wszystko jest ok. Zapytałam, bo mnie to zaintrygowało. Jem śniadanie, a właściwie kończę jeść, bo byłam głodna po całonocnym treningu. A strój? No bo całą noc ćwiczyłam.
- Niech będzie, ale coś mi tu i tak nie pasuje - odpowiedział zrezygnowany. - A Yifan jeszcze się nie zjawił?
- Spał dziś w bazie i z tego, co wiem, odwołano mu dzisiejsze aktywności, więc też powinien za chwilę przyjść - wyjaśniłam.
Z całej dwunastki, Kris'owi zdecydowanie najłatwiej było pogodzić obie strony życia. Przede wszystkim on w przeciwieństwie do reszty nie musiał ogarniać życia w dwóch różnych strefach czasowych, bo ostatnio najwięcej aktywności miał w Ameryce, a jeśli już coś trafiało mu się w Chinach to trwało to dwie, góra trzy godziny. Lu przysiadł się do nas również kierując swój wzrok na program w tv. Po niecałej pół godziny do game-room'u wszedł wspomniany wcześniej Chińczyk od razu zasiadając obok Jelonka.
- No to jest już jakiś postęp - spojrzał na mnie z góry na dół. - Wreszcie normalne ciuchy do ćwiczeń i nawet śniadanie. Nie spałaś po tym, jak wyszedłem, prawda?
- Prawda. Ja układam myśli w nieco inny sposób niż większość ludzi - odpowiedziałam.
- A poukładałaś je chociaż? Czy mam wdrożyć plan B? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem. Od kiedy on się uśmiecha w ten sposób? Chyba za dużo czasu spędza z Matt'em ostatnio.
- Tak i nawet doszłam do pewnych wniosków - spojrzałam na przyjaciela, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. - Rozmyślałam nad tym dłuższą chwilę i chyba masz rację…
- Chyba? Jak na ciebie dobre i to. To co teraz?
- Nie jestem do końca pewna… Znaczy, wiem, że to, co powiedziałeś ma sens, którego cały czas brakowało w moich działaniach, ale… No rozumiesz… To też wymaga trochę czasu, nic nie dzieje się z dnia na dzień.
- Aha? Czyli porzucić to szło w ciągu 5 minut, ale wrócić do tego w przeciągu doby to już się nie da? - zapytał lekko rozbawiony, lekko poirytowany? Naprawdę nie potrafię rozgryźć jego mimiki.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Zresztą nieważne. Przyznałam ci rację, więc się ciesz, bo to tylko jednorazowa sytuacja.
- O to się nie martw, nie zapomnę ci tego kiedyś jeszcze wypomnieć. Swoją drogą, dopiero teraz zauważyłem, że wyglądasz o wiele lepiej…
- Dzięki? Chyba? - kompletnie nie wiedziałam, co to za dziwny rodzaj komplementu i czy w ogóle to nim było.
- Mam na myśli twoje rany. Nie ma ich. Zniknęły szybciej niż zazwyczaj. Jeszcze dwa dni temu pamiętam, że miałaś bandaże na obu rękach i kostce, a dziś zupełnie nic… Nawet zadrapania… - teraz już rozumiem dlaczego wczoraj tak dziwnie mi się przyglądali.
- Apropo tego… - nie byłam pewna czy to, co chcę powiedzieć ma jakikolwiek sens, ale mimo wszystko spojrzałam na siedzącego obok mnie przyjaciela i postanowiłam zadać to pytanie. - Matt, czy mana może mieć wpływ na proces gojenia się ran? - brunet spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzał temu co właśnie usłyszał. - Jak mam to wyjaśnić… Wiesz, że po misji na Sent nie mogłam spać. Byłam tragicznie zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Stwierdziłam, że jak się wyżyję i upuszczę trochę emocji to sama padnę. Ale zamiast tego, kiedy wyszłam z mojego bunkra, ran już nie było. Nie bardzo wiem, jak to opisać… Ale kiedy miotałam maną na lewo i prawo, wręcz czułam wszystkie rany jakby dwa razy bardziej, a zaraz potem już nie było po nich śladu. Nie wiem czy to, co mówię ma jakikolwiek sens, ale przyrzekam, że tak było - dokończyłam swoją wypowiedź, w efekcie czego już cała trójka chłopaków patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- To ma sens, tyle że… - Matt zawahał się nad swoją odpowiedzią. - Ehhh… Jak by to ująć?!
- Czyli chcesz powiedzieć, że umiesz uzdrawiać swoje rany? - zapytał nagle Lu przerywając tym samym brunetowi.
- Na to by wychodziło? Sama nie jestem pewna. Nie słyszałam o takich zdolnościach u Anodytek, ale naprawdę właśnie to się stało.
- Wierzymy ci - odpowiedział szybko Matt widząc moje zaniepokojenie. - Problem jest w tym, że ta zdolność nie występuje u Anodytek będących ludźmi. Znając twój niesamowity upór byłaś wtedy pod postacią człowieka i to jest jedyna rzecz, która mi się nie zgadza.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że to normalna zdolność, ale nienormalna u mnie? - nic już nie rozumiałam z tego wszystkiego.
- Mniej więcej. Anodytki mieszkające na Anodyzji mają zdolność uzdrawiania się. Musiałaś to zauważyć, gdy dawno temu zraniłaś tą jedną, a ta zaraz naprawiła swoją strukturę jakby nigdy nic - spojrzał na mnie, a ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Pamiętałam tą sytuację. Miała miejsce dwa lata temu, gdy ta szurnięta ekipa zaatakowała Akirę, a ja w odwecie i napadzie złości zaatakowałam je dwa razy mocniej. Rzeczywiście zraniłam wtedy jedną z nich, robiąc jej niewielką dziurę w boku. To w końcu istoty stworzone z energii, nie krwawią. - No właśnie. I dla takich Anodytek ta zdolność jest zupełnie normalna. Z kolei nigdy nie słyszałem, ani nigdzie nie przeczytałem, żeby Anodytka człowiek też mogła tego dokonać. Po pierwsze dla Anodytki będącej jeszcze człowiekiem to musiałby być straszny ból ze względu na ludzkie uczucia, których po przemianie już nie ma, więc prawdopodobnie żadna dziewczynka by tego nie wytrzymała. A po drugie Anodytki ludzie nie poświęcają za dużo czasu na rozwijanie tak zaawansowanych umiejętności, bo dość szybko zrzekają się many, więc nie jest im to do niczego potrzebne. Ale z drugiej strony, ty nigdy nie byłaś normalną Anodytką, tyle że… Jak ty do tego w ogóle doszłaś? Dwa lata nie używałaś many i z dnia na dzień odkrywasz w sobie coś takiego?! Ja przy tobie stracę kiedyś resztki racjonalnego myślenia - pokręcił zrezygnowany głową najprawdopodobniej nie mogąc tego zrozumieć, co z reguły prowadziło u niego do frustracji.
- Jakbym wiedziała, to bym nie pytała. Po prostu byłam wściekła i musiałam dać temu upust. A co do bólu… Taaa… Nie będę kłamać, że nie bolało, ale w tamtej chwili akurat to był mój najmniejszy problem. Poza tym już nie takie rzeczy odwalałam. Po prostu nadal nie mogę zrozumieć, jak to działa. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
- A czy kiedykolwiek wcześniej, ranna używałaś many w takim przypływie emocji? Nie wydaje mi się. Z reguły my pilnowaliśmy żeby twoje rany się goiły prawidłowo, pilnowaliśmy też twoich huśtawek nastrojów i przebiegu treningów. A co za tym idzie, nigdy wcześniej nie miałaś okazji do tego, co zrobiłaś dwa dni temu - wyjaśnił, a mnie wreszcie zaczęło się wszystko układać w sensowną całość.
- Czyli… Z tego wynika, że jeśli się skaleczę i użyję many, to wpłynie na proces gojenia się i po ranie nie będzie śladu. Ciekawe czy to zadziałałoby też bez napadu złości… Nie ukrywam, że akurat to by było dość przydatne niekiedy.
- Nie mam pojęcia, ale błagam nie sprawdzaj tego celowo robiąc sobie krzywdę.
- Bez względu na to, jak to działa, myślę, że to naprawdę fajny aspekt twojej mocy. No może pomijając tą całą kwestię bólu. Masz nową moc - Luhan wyraźnie się podekscytował tą rozmową.
- Podsumowując to wszystko. Raz, odkryłaś w sobie kolejną zdolność. To na plus. Dwa, przyznałaś mi rację, co do wczoraj, a to daje nadzieję, że znormalniejesz. To też na plus. I trzy, patrząc na ciebie dzisiaj, myślę, że już chyba nad tym pracujesz we własnym zakresie, więc to na trzeci duży plus. Jednym słowem, same pozytywy dziś i oby tak zostało, bo zabiję - Yifan wyliczył na palcach główne punkty całej porannej rozmowy, jak zawsze kończąc groźbą zakłócenia jego spokoju.
- No w mega skrócie to tak. Ale tutaj mamy dopiero ledwo południe, więc jeszcze cały dzień przed nami - odpowiedziałam przyjacielowi z uśmiechem spoglądając na zegar na ścianie. - To jakie plany na dziś? Zamierzamy tu tak siedzieć i gapić się w telewizor? Znudził mi się już ten program i mam w sobie jeszcze sporo energii do spożytkowania, więc co chcecie robić? - nie miałam ochoty spędzić całego dnia przed ekranem, więc liczyłam na to, że może chłopaki mają jakieś pomysły co zrobić pożytecznego z dzisiejszym dniem.
- Hmmm… Może wyścig? - zaproponował brunet na co dwójka Chińczyków się skrzywiła. - Okey, okey, kumam. To co proponujecie?
- Młoda - Kris na mnie spojrzał z ciekawością wymalowaną na twarzy. - Może zrobimy mały eksperyment? - teraz wszystkie spojrzenia spoczywały na chłopaku.
- Eksperyment? Co masz na myśli? - nie miałam zielonego pojęcia o co może chodzić, ale on normalnych pomysłów to raczej nie miewa.
- Pamiętasz o czym wczoraj mówiłem, no nie? Sprawdźmy, jak szybko się przełamiesz żeby zrobić to przy nas. Reszta będzie tu za około trzy godziny z tego, co mówił Tao, więc mamy duuużo czasu żeby cię pomęczyć - po ostatnim zdaniu już wiedziałam do czego to wszystko zmierzało i chyba nie bardzo mi się to podobało. Fakt postanowiłam zmienić to i owo w swoim życiu, nawet zaczęłam już w nocy, ale żeby tak od razu na głęboką wodę?!
- Hahahaha! Chcę to zobaczyć - po pokoju rozniósł się donośny śmiech Matt'a, co akurat mnie nie dziwiło. Dla niego każda okazja do nabijania się ze mnie była dobra.
- No dalej! Ruszać tyłki! Idziemy na tor, bo chyba tam będzie najwygodniej - Yifan zarządził wstając i ciągnąc mnie za sobą za rękę.
Kiedy weszliśmy do sali treningowej, Kris od razu stanął pod ścianą z założonymi rękami patrząc na mnie wyczekująco. Wciąż śmiejący się Matt i nadal nieco zaskoczony Lu również stanęli obok niego. Obserwowałam dłuższą chwilę trójkę przyjaciół stojąc w drzwiach, nie wiedząc co właściwie zrobić. Rozejrzałam się wokoło, nie wiem czy bardziej szukając odpowiedzi, co zrobić, czy jednak drogi ucieczki żeby nic nie robić. I pomyśleć, że to ja chciałam robić coś innego niż oglądanie telewizji. Stałam tak dłuższą chwilę aż usłyszałam chrząknięcie Yifan'a, który najprawdopodobniej był coraz bardziej zniecierpliwiony czekaniem na jakiekolwiek działanie z mojej strony. Spojrzałam na chłopaka robiąc kilka niepewnych kroków naprzód.
- No dajesz - powiedział młodszy Chińczyk ciągle mnie obserwując. - To nie może być takie trudne.
- Moim zdaniem nic z tego nie będzie - odpowiedział mu Matt również nie spuszczając ze mnie wzroku. - Spójrz na nią. Wygląda, jakby miała zaraz zemdleć ze stresu.
- Dasz radę młoda - Luhan jako jedyny chyba wierzył, że w tej chwili mogę zrobić cokolwiek, bo nawet ja przestałam wierzyć, że dam radę. - Uwierz trochę w siebie.
- Nie rozumiem tego - odpowiedziałam cicho, spoglądając na zaskoczonych moją wypowiedzią chłopaków. - Całą noc szalałam, jakby mnie opętało, a teraz nie jestem w stanie się nawet ruszyć… - naprawdę nie rozumiałam w tej chwili swojego zachowania. Podjęłam decyzję i chciałam się jej trzymać, tylko dlaczego nie potrafiłam się przełamać, by to się mogło udać.
- Spoko mamy czas, a reszta też pewnie chętnie się przyłączy, jak już wrócą. Tylko co cię nadal powstrzymuje? Nie rozumiem cię…
- Ja siebie też nie rozumiem oppa, więc się nie przejmuj - spojrzałam jeszcze raz na Yifan'a, który nadal przyglądał mi się z zaciekawieniem. - Matt ma rację. Nic z tego nie będzie. Nie dam rady…
- Ej, nie poddawaj się tak szybko. Nawet nie spróbowałaś.
- Lu oppa, ja po prostu nie mogę. Od ponad kwadransa toczę walkę z samą sobą i nie wiem czy zauważyłeś, ale niewiele w tym czasie zrobiłam. Nie potrafię…
- Czego konkretnie nie potrafisz, hm? - moja wypowiedź chyba zirytowała Kris'a, co ostatnimi czasy stawało się już powoli normą. - Czego nie możesz? Dziewczyno weź się w garść.
- Nie wiem, okey? Po prostu nie wiem czemu mnie przy was paraliżuje. Nie jestem w stanie się nawet ruszyć, więc co ja mam niby zrobić? - powiedziałam już bliska czegoś na granicy paniki i desperacji. Chciałam się przełamać i pokazać im, że mogę, ale mimo to nie potrafiłam się do tego zmusić.
- Dobra. W taki sposób nic z tego nie wyjdzie, a co najwyżej doprowadzimy ją do kolejnego załamania nerwowego. Na początek musimy się uspokoić, wszyscy - Matt spojrzał na poirytowanego chłopaka po swojej prawej i kontynuował. - Im bardziej ją będziemy zmuszać, tym mniej z tego wyjdzie. Nie ukrywam, że chętnie bym się z niej ponabijał, ale patrząc na nią w tej chwili, to zaraz będziemy ją nieprzytomną z podłogi zbierać. Księżniczko, uspokój się, głębokie wdechy - spokojny ton bruneta pozwolił mi się trochę opanować. - Myślę, że żeby zadowolić tego tutaj, wystarczyłby jeden drobny gest. Jakikolwiek.
- Matt ma rację, to może być coś banalnie prostego, po prostu się przełam - starszy Chińczyk wziął stronę swojego przedmówcy, a mnie na nowo paraliżowało nie wiedzieć czemu.
- Ja… - zawahałam się na chwilę myśląc, co w takim stanie mogłabym w ogóle zrobić. - I dacie mi spokój na dziś?
- Nie obiecuję.
- Wiesz, że nie składam obietnic, których prawdopodobnie nie dotrzymam.
- Taaa… - szczerze to nie na takie odpowiedzi liczyłam z ich strony.
Stałam tak jeszcze chwilę przyglądając się swoim dłoniom i mnie olśniło. Przecież mogę zadowolić tego irytującego niecierpliwca i jednocześnie zwiać z tej sali. Zamknęłam oczy, złączyłam dłonie i podniosłam je na wysokość serca. Normalnie nie robię takich rzeczy, ale stres mnie wręcz pożerał żywcem, więc musiałam się skupić mocniej niż zwykle żeby tego nie schrzanić. Kiedy ponownie uchyliłam powieki, byłam już w swoim pokoju. Udało się, teleportowałam się, więc teraz Kris powinien być zadowolony, a ja potrzebowałam trochę ochłonąć, bo czułam się jakbym miała jakichś palpitacji serca dostać. Zupełnie nie pojmowałam, co się ze mną dzieje. Dlaczego aż tak mnie przy nich sparaliżowało? Od kiedy ja mam takie silne blokady w sobie? Co jest nie tak ze mną? Muszę coś z tym zrobić, tylko co? Dlaczego nie mogłam się przy nich nawet poruszyć?
Usiadłam na krawędzi łóżka i starałam się przeanalizować swoje zachowanie i związane z nim myśli. Kris ma rację, muszę do tego wrócić. Tylko obawiam się, że to jest tak głęboko w mojej głupiej głowie, że ciężko to będzie z niej wyciągnąć. I co ja mam z tym niby teraz zrobić? Przecież nie wygoogluję sobie hasła jak się przełamać w używaniu mocy… Dlaczego akurat pod tym względem muszę być taka nieogarnięta?! Położyłam się na łóżku tak, by widzieć zdjęcia na suficie i pogrążyłam się w rozmyślaniach co zrobić żeby się jakoś ogarnąć.
- Tym razem sama rozwiążę ten problem - zaczęłam mówić sama do siebie. - Najpierw muszę ogarnąć co tym problemem w ogóle jest… - zawiesiłam się na chwilę zastanawiając się o co chodzi w tym wszystkim. - Co zazwyczaj powoduje u ludzi paraliż? Strach, stres, panika… To by się zgadzało. Tylko dlaczego byłam tak przerażona?! Chodzi o to, że to zobaczą? Nie sądzę by to było to… A może boję się czegoś innego? Tylko czego? - wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Jeszcze trochę i powyrywam sobie włosy… - Że stracę kontrolę… - powiedziałam cicho patrząc w lustro wiszące na ścianie naprzeciw łóżka. - To jest powód, ale czy on ma sens? Kris pewnie by znowu się wściekł, że nie ogarniam tak prostych rzeczy - znowu zaczęłam chodzić wokół pokoju. - Ale z drugiej strony, nie używałam many już dość długo i faktycznie trochę wyszłam z wprawy. Zatem, co jeśli mnie poniesie i zrobię komuś krzywdę? Umiem tak dobrze kontrolować emocje, dlaczego tym razem kompletnie mi to nie wychodzi? Są dla mnie ważni i to oczywiste, że chcę żeby byli bezpieczni, ale dlaczego ma to wpływ na moją manę? Jak mam ich chronić skoro nawet nie mogę zrobić przy nich prostych rzeczy?! Yaaah!!! - krzyknęłam stając w miejscu zrezygnowana. Spojrzałam ponownie w lustro, nie znoszę tego odbicia, które w nim widzę. - Jesteś tchórzem i wybrykiem natury, wiesz o tym, nie? - powiedziałam ze złością nadal patrząc w swoją własną twarz w lustrzanym odbiciu. - Możesz nienawidzić się ile chcesz, ale trzeba wziąć się garść i opanować te emocje zanim doprowadzisz do powtórki z tamtego dnia… - nie skończyłam nawet zdania, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
*pov Kris'a*
Po tym jak zniknęła nam z oczu w ułamku sekundy, staliśmy w miejscu przez chwilę zastanawiając się, co się właściwie stało. Domyśliliśmy się, że się teleportowała, ale nie mieliśmy pewności dokąd. Chcąc nie chcąc muszę przyznać, że to jej nagłe wyparowanie z pokoju trochę mnie zmartwiło. To nie tak, że nie mam uczuć czy coś. Nie chciałem być dla niej za ostry, ale jeśli nie będziemy wobec niej stanowczy to nie pomożemy jej w żaden sposób. Może faktycznie trochę przesadziłem? Widziałem przecież, że trzęsie się niczym osika, a mimo to nadal nalegałem. Moje obawy dodatkowo pogłębiła wypowiedź Matt'a, gdy już do nas dotarło co się dzieje.
- Niedobrze - wypowiedział tylko jedno słowo, a wystarczyło byśmy obaj z Luhan'em posłali mu pytające spojrzenia.
- Co znaczy niedobrze? Co się dzieje? - dopytywał starszy ode mnie przyjaciel.
- Stawiam swoją głowę, że teraz siedzi na swoim łóżku i albo ma niezły mętlik w głowie albo wrzeszczy na samą siebie - doprecyzował, a nas delikatnie mówiąc przytkało.
- Jak to wrzeszczy na siebie? O czym ty mówisz? - starałem się to zrozumieć, ale nie mogłem pojąć w jakim celu miałaby krzyczeć na siebie, przecież nie zrobiła nic, co zasługuje na naganę.
- Słyszałeś kiedyś zdanie, że twoim największym krytykiem jesteś ty sam? - pokiwaliśmy głowami, bo to zdanie to najprawdziwsza prawda, a chłopak kontynuował. - To teraz weź pod uwagę, że ta dziewczyna jest mistrzem samokrytyki i najprawdopodobniej sądzi, że się tu zbłaźniła. Ze swoimi umiejętnościami może zrobić co tylko zechce, a w panice dała radę tylko uciec.
- Powinniśmy do niej pójść - oznajmił Luhan po skończonej wypowiedzi czarnowłosego. - Jeśli jest tak, jak mówi Matt, to zdecydowanie nie powinniśmy pozwolić jej być teraz samej.
Przytaknęliśmy na tą propozycję i ruszyliśmy w kierunku zespołu sypialni od razu kierując się do właściwych drzwi. W momencie, gdy mieliśmy otworzyć drzwi jej pokoju, usłyszeliśmy jak mówi sama do siebie, więc zatrzymaliśmy się i słuchaliśmy. Nie podsłuchiwaliśmy żeby być bezczelnymi ani nic z tych rzeczy, jesteśmy porządnymi ludźmi, raczej chcieliśmy się dowiedzieć o czym mówi i czy powinniśmy wejść do środka czy nie. Jednak to, co usłyszeliśmy po kilku chwilach wmurowało mnie w podłogę. Pamiętam, jak kiedyś Matt powiedział, że Iskra nie lubi tego kim jest, ale nie przypuszczałem, że to nielubienie to wręcz nienawiść do własnej osoby. Zagotowało się we mnie. Po pierwsze jak ona może myśleć o sobie w taki sposób? A po drugie, jakbym wcześniej zauważył, ze to siedzi głębiej to rozegralibyśmy to inaczej. Tu trzeba zacząć od jej postrzegania siebie, a nie jak nam się wydawało po prostu używania mocy. Teraz się nie dziwię, że ona za wszystko obwinia swoje moce, skoro tak bardzo ich nienawidzi. Moje rozmyślania przerwał Luhan, który nie zastanawiając się zbyt długo od razu zapukał do drzwi oklejonych różowymi naklejkami.
Bardzo mi się podoba. Interesująco piszesz. Ja dopiero wchodzę w świat dram koreańskich a najbardziej mi podeszły te historyczne jak Alchemia dusz, Porcelanowy król, Pod Parasolem królowej. Oglądałam jeszcze ten Do do la la sol i też mi podeszło. Niesamowicie mnie rozczulił ten serial. Ten facet co gra Juna jest przepiękny i mega zdolny.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat