Kochani, nie wiem jak to się stało, ale miałam dziś krótki przypływ weny, z której wyszedł kolejny rozdział Innej :D Jest dość krótki, ale mam nadzieję, że mimo to się spodoba. ;) Nie zapomnijcie o komentarzach, enjoy. ^_^
- Zona i cel - rzuciłam do Seige, gdy znaleźliśmy się w części operacyjnej bazy.
- Człowiek na Zurk - odpowiedziała jak zawsze spokojnie.
- Czekaj, co? Człowiek? Co człowiek robi w Multiświecie? - byłam zaskoczona tym, co usłyszałam. Jak to w ogóle jest możliwe? Nikt nie jest w stanie przeżyć na tej zonie, bez pożywienia, wody i przede wszystkim zdatnego do życia na dłuższą metę powietrza.
- To już wy musicie ustalić i sprowadzić go na Ziemię.
Już po chwili zjawiliśmy się na odpowiedniej planecie i nie zwlekając niepotrzebnie, ukryliśmy pojazdy w miejscu podobnym do złomowiska. Ostrożnie ruszyliśmy przed siebie, nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi wszechobecnych robotów, a musieliśmy się jednak dobrze rozejrzeć, by odnaleźć tego człowieka, który nie powinien był się tu w ogóle znaleźć. Dużo łatwiej byłoby nam wypełnić cel misji gdybyśmy się rozdzielili, ale z racji, że chłopcy nie byli wcześniej na Zurk bałam się, że się pogubią i coś im się stanie. Chodziliśmy więc całą ekipą bez określonego planu, który w tym momencie naprawdę by się przydał, bo przez nieuwagę natknęliśmy się na kilka Zurków robiących zwyczajowy rekonesans po okolicy. Oznaczało to, że doszliśmy aż do głównej fabryki, czyli najpilniej strzeżonego miejsca na tej planecie. Na nasze nieszczęście zostaliśmy dostrzeżeni przez jednego z robotów, który niezwłocznie powiadomił resztę. Dookoła rozległ się dźwięk syreny alarmowej, informującej o pojawieniu się na Zurk intruza, którym chwilowo byliśmy my.
- I co teraz? Mamy jakiś plan B? - Suho starał się zachować spokój, co było teraz jak najbardziej wskazane. - Uciekamy? Walczymy?
- Nie uciekniemy, nie mamy ani jak, ani dokąd - odpowiedziałam szukając rozwiązania tej nieprzyjemnej sytuacji, w której się znaleźliśmy. - Musimy się bronić.
- Jakieś wskazówki? - Chanyeol zwrócił się w moim kierunku. - Jest ich trochę dużo. I w sumie nie są żywi, więc nie da się ich zabić - dokończył rozglądając się wokoło.
- Nie zabijaj, niszcz. To maszyny, nie ludzie. Trzeba się tym zająć zanim zjawi się Zemerik. Kris oppa, mógłbyś z powietrza ocenić ilu ich jest? - zapytałam przyjaciela stojącego kilka kroków dalej.
Chłopak wzbił się w powietrze, by po krótkiej chwili ponownie stanąć na ziemi przekazując złą wiadomość. Zurków przybywało z każdą sekundą, przez co byliśmy przez nich otoczeni. Nie zastanawiając się już dłużej zaatakowaliśmy niemałą armię. Chłopaki radzili sobie o wiele lepiej niż ostatnio, byli bardziej opanowani i jakby nabrali pewności siebie, co zdecydowanie miało odzwierciedlenie w walce. Niestety w przeciwieństwie do nich, mnie nie szło tak dobrze. Walka wręcz, a raczej bicie deską wszystkiego, co się rusza nie jest najlepszym wyjściem kiedy przeciwnikiem jest zabójcze żelastwo. Jednak się nie poddawałam i stawiałam czoła kolejnym robotom.
- Chłopaki, nie możemy tu z nimi walczyć w nieskończoność! Musimy coś wymyślić, bo nie przyjechaliśmy tu żeby się z nimi bić - krzyknęłam do zespołu zajętego bitwą. Miałam nadzieję, że któryś coś wymyśli, bo przecież musimy jeszcze znaleźć tego człowieka, który tu utknął.
- Wiem o tym, no ale masz jakiś pomysł co w takim razie zrobić? - Suho jako lider EXO jest świetny, ale niestety w misjach jeszcze nie bardzo potrafi się odnaleźć.
- Jest ich za dużo żeby po prostu stąd odejść!
- I cały czas pojawiają się nowe roboty! Skąd one się w ogóle biorą?! - Kris'a stanowczo irytował ciągły napływ Zurków ze wszystkich stron.
- Ja mam pomysł! - krzyknął Tao gdzieś z oddali. - Jeśli staniecie za mną tak żebym was nie trafił to mogę spróbować zamrozić ich w czasie!
- I to jest pomysł! Działamy! - spodobało mi się to rozwiązanie. Zitao to zdolna bestia i wiem, że da radę nawet całej armii. Pytanie tylko czy na wystarczająco długo byśmy zdążyli uciec.
Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Zebraliśmy się w ciasną grupę za jego plecami, a on skupiony jak nigdy dotąd sprawił, że czas wokół nas jakby się zatrzymał. Czym prędzej pobiegliśmy prosto przed siebie, byle jak najdalej od fabryki. Ukryliśmy się na tutejszym złomowisku, gdzie trafiały zniszczone urządzenia i roboty wymagające późniejszej naprawy. Teraz, kiedy Zurki już wiedzieli o naszej obecności na ich zonie, musieliśmy działać szybko i sprawnie. W pierwszej kolejności należało znaleźć poszukiwaną przez nas osobę, a następnie niepostrzeżenie zabrać ją do naszych pojazdów i wrócić do bazy. Niby prosty plan, a jednak nie do końca, skoro już na wstępie wpadliśmy na sługusów Zemerika.
- Przydałby nam się jakiś plan działania tak właściwie - powiedziałam do chłopaków, gdyż sama nie miałam zielonego pojęcia co zrobić.
- Nie zaprzeczę. Tylko jaki? Te roboty są wszędzie. Jak mamy znaleźć tego kogoś, skoro gdziekolwiek byśmy się nie ruszyli napotykamy Zurki? - razem z Suho myśleliśmy nad jakimś rozwiązaniem, podczas gdy reszta obserwowała okolicę.
- Ej, spójrzcie - z zamyślenia wyrwał nas głos Yixing'a wskazującego jakieś miejsce w oddali.
- Co się tam dzieje? - wszyscy byliśmy równie zdziwieni tym, co widzieliśmy. Kilka metrów od nas Zurki walczyły między sobą jakby je opętało.
- Nieistotne. Jeśli teraz nie ruszymy, to tu utkniemy. To zamieszanie to nasza szansa na wydostanie się stąd. No dalej! - Kris rozporządził przemieszczenie się, więc nie dyskutowaliśmy. Faktycznie to, co się działo chwilowo z żelaznymi żołnierzami było dla nas dość sprzyjającą okolicznością.
Udało nam się dotrzeć do naszych pojazdów zupełnie niezauważonymi, ale nie mogliśmy jeszcze wracać, bo nadal nie wypełniliśmy celu misji. Jednak zanim natknęliśmy się na Zurki pod fabryką i później, gdy przed nimi uciekaliśmy, nie spotkaliśmy nikogo więcej. Zatem, gdzie ten człowiek mógł się podziewać? Seige była przekonana, że tu jest, więc musi być, tylko gdzie go szukać? Powoli traciłam nadzieję, że uda nam się go znaleźć, a żywego to już w ogóle mało prawdopodobne. Przecież do tego czasu mógł już zasłabnąć i teraz leżeć gdzieś w niewidocznym dla nas miejscu albo może już nie żyć. Tyle czarnych scenariuszy i żadnych pomysłów na dobre zakończenie. No bo jak człowiek mógłby tu przeżyć więcej niż kilka dni? Nie ma tu wody ani pożywienia, a powietrze pozostawia wiele do życzenia. Siedzieliśmy jeszcze chwilę przy samochodach, gdy nagle usłyszeliśmy warkot silnika. Nie był to żaden z naszych pojazdów i z pewnością nie Zurków, bo żadne z ich urządzeń i sprzętów nie wydaje choćby najmniejszych odgłosów. Jak poparzeni podnieśliśmy się na równe nogi wyglądając źródła tego dźwięku.
- Tam! - krzyknął w pewnym momencie Chen. - Tego samochodu nie było tu wcześniej. Ale tam nikogo nie ma - wszyscy spojrzeliśmy w tym kierunku, a mnie zatkało.
- Ja znam ten samochód - jeszcze raz spojrzałam na brązowy pojazd niezdarnie ukryty za jednym ze wzgórz. Doskonale wiedziałam do kogo należy, jednak nigdzie nie widziałam jego właściciela.
- Co? Niby skąd? - Kris był bardziej zaskoczony ode mnie w tej chwili.
- To teraz nieistotne. Ale co on tu robi? - starałam się opanować i na spokojnie przeanalizować sytuację. Jeśli jest auto, musi być i właściciel, a w takim razie już wiem jakim prawem przeżył na Zurk tyle czasu.
- Nie wiem, co robi tu ten samochód, ale ten tam to chyba człowiek, po którego tu przybyliśmy, prawda? - Xiumin wskazał biegnącą postać nieco dalej.
- To niemożliwe… - spojrzałam w tamtym kierunku i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To naprawdę był on. Ten sam brązowy kombinezon, ta sama roztrzepana czarna czupryna i ten sam szyderczy śmiech.
- Co takiego? - Lu wydawał się zaniepokojony moim zachowaniem. Ciężko mu się dziwić, nie na co dzień wyglądam jakbym zobaczyła ducha. I szczerze jeszcze chwilę temu myślałam, że faktycznie widzę ducha.
- On… - zająknęłam się jeszcze raz patrząc na młodego mężczyznę wyśmiewającego nadal walczące ze sobą roboty. - Jednak żyje… - teraz już byłam pewna, że dobrze widzę i to nie moja wyobraźnia znowu płata mi figle. To naprawdę był on.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz