sobota, 9 marca 2019

Inna: Rozdział XIII - Powrót dawnego przyjaciela

Hej hej hej ^_^ Mam dla Was kolejny rozdział. Życzę miłego czytania. ;)



- Matt? - spojrzałam nadal nie wierząc swoim oczom w stronę ciemnowłosego chłopaka kilka lat starszego ode mnie. Kątem oka dostrzegłam, że zespół badawczo mi się przygląda, ale nie miałam teraz głowy żeby im wszystko tłumaczyć.

- Księżniczko! Wiedziałem, że cię jeszcze zobaczę - na te słowa niczym strzała rzuciłam się w jego kierunku od razu mocno go przytulając.

- Co ty tu robisz? Myślałam, że nie żyjesz…

- Jeszcze żyję jak widać - brunet zaśmiał się wesoło jak to miał w swoim zwyczaju.

- Kto to jest? - zapytali chłopcy podchodząc do nas.

- To Matt, stary przyjaciel, kiedyś pomagał Team 5. Matt to EXO, nowa drużyna Seige.

- Właśnie widzę. Miło poznać.

- Nam również.

- Ej chwila, czy to nie ty jesteś tym, który sprawił, że ona jest tym kim jest? - zapytał nowego znajomego, jak zwykle ciekawski Baekhyun.

- Tak. Niestety. Choć moim zdaniem to nadal dar i wiedziałaby to, gdyby chciała mnie wysłuchać - odpowiedział mu spokojnie chłopak.

- Nie chcę o tym nawet myśleć. W ogóle skąd ty się tu wziąłeś? - spytałam zmieniając temat.

- A jak myślisz? Schroniłem się w Multiświecie przed twoją postrzeloną babką. Kompletnie jej odbiło na tym punkcie. Musiałaś sobie porządnie nagrabić.

- Multiświecie? Czyli że nie byłeś cały ten czas na Zurk? Jak przemieszczałeś się między zonami? Korzystanie z portali jest przecież zabronione.

- Nie tylko ty potrafisz być niegrzeczna - zaśmiał się wesoło, choć ja tu nie widziałam nic do śmiechu, Seige mu głowę urwie kiedy wrócimy na Ziemię.

- Dokończymy tą rozmowę w bazie. Jedziesz z nami - zarządziłam szybko, widząc, że bitwa Zurków się zakończyła.

- Zapomnij. Nie wrócę tam. Nie po to ukrywałem się przez tyle czasu żeby teraz dać się złapać i zabić - zwyczajowe dwa kroki w tył i machanie rękami w geście obronnym. Zawsze to robił, gdy nie podobał mu się jakiś pomysł.

- Nikt cię nie zabije. Wracasz do bazy i bez gadania - stanowczo zostawałam przy swoim. Odnalazłam go żywego po dwóch latach, więc sprowadzę go tam, gdzie być powinien.

- Zaufaj jej - Lu również wziął moją stronę, co mnie ucieszyło. Zaufanie. Nie sądziłam, że jeszcze mnie nim obdarzą po tej akcji z pamiętnikiem.

- Ufam jej jak nikomu innemu, ale lubię swoje życie - Matt się bronił, ale chyba powoli dawał za wygraną. - Ręczysz własną głową? - to pytanie skierował do mnie.

- Głową, duszą, życiem czy czym tam chcesz - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie stracę go po raz drugi.

- Zgoda - i się ugiął, jak zawsze.

Wróciliśmy do bazy liczniejsi o jednego osobnika. Seige nie mogła się nacieszyć z tego powodu. To on pomagał jej w bazie i zajmował się wszystkim pod jej nieobecność. Odwieźliśmy pojazdy do garażu, gdzie stały również te dwa uszkodzone na torze jakiś czas temu. Matt'owi na ich widok zszedł uśmiech z twarzy, a to nie było częste zjawisko. Wysiedliśmy z samochodów, a on zaczął się przyglądać tym rozbitym. Chodził wokół nich ciężko nad czymś rozmyślając. Nawet zdjął swoje specjalne rękawice, które przewodziły prąd, ale jego samego nie krzywdziły, co nie było dobrym znakiem. Już wiedziałam, co zamierza zrobić w pierwszej kolejności i niespecjalnie mnie to dziwiło.

- Co wyście zrobili z tymi samochodami? - zapytał w końcu z wyczuwalnym oburzeniem w głosie, nadal nie odrywając wzroku od dość mocno zmiażdżonego auta.

- Nauka jazdy na torze wyścigowym. A do kompletu bunt niebieskiej kosmitki, która nie chce ich naprawić - wyjaśniłam po krótce.

- Ale jak to się stało? Przecież ten jest kompletnie zmasakrowany - powiedział wskazując na pojazd będący w nienajlepszym stanie. - Co wyście wyprawiali na tym torze?! - dodał nadal nie dowierzając swoim własnym oczom.

- Piramida z trzech samochodów. Komuś zachciało się sprawdzić wszystkie kolorowe guziczki - spojrzałam na Tao, który chwilowo udawał, że go tu nie ma. - A pozostała dwójka nie wyhamowała i tak wyszło - zaśmiałam się, za co zostałam spiorunowana wzrokiem przez Lay'a, który coraz częściej ogarniał, co się wokół niego dzieje, a przynajmniej kiedy był w bazie. - Ale chyba wiem, kto może zreperować powstałe szkody - uśmiechnęłam się cwaniacko do Matt'a, a ten tylko odwzajemnił gest.

- Zreperować? Młoda, czy twój przyjaciel jest cudotwórcą? - zapytał Lu uważnie się przyglądając naszej dwójce.

- Owszem, jest. Matt jest najlepszym fizykiem, jakiego ten świat widział. Na mechanice też zna się całkiem nieźle. Jeśli on tego nie naprawi, to nikt nie da rady - byłam pewna tego, co mówię jak nigdy. Zdolności Matt'a przekraczają ludzkie pojęcie, zawsze majstrował przy sprzęcie Seige, gdy tej akurat nie było, więc ogarnia technologię Sentient równie dobrze jak oni sami.

- Skoro tak… - już dłużej się nie upierali, a chłopak od razu wziął się do pracy. Znam go na tyle długo by wiedzieć, że nie potrafi patrzeć na niesprawne maszyny, ma świra na tym punkcie.

- W ogóle Matt, ta bitwa Zurków to była twoja sprawka, prawda? - od momentu, gdy zobaczyłam go na Zurk czułam, że to on majstrował przy tamtych robotach za pomocą jakiegoś zdalnego sterowania czy czymś w tym stylu, dawniej często robił takie numery.

- Jasne, że moja. Przecież wiesz jak bardzo lubię zabawy ze sługusami Zemerika - powiedział śmiejąc się zwycięsko. To akurat była prawda, Matt, gdy tylko miał okazję zagrać Zemerikowi na nerwach wykorzystywał ją w 100%.

Matt zabrał się za rozkręcanie pierwszego pojazdu, a my postanowiliśmy obserwować go w ciszy. Uprzedziłam chłopaków, że jemu się nie przeszkadza, gdy wpada w trans mechanika, ale chyba ciekawość za bardzo ich zjadała, bo co chwilę któryś otwierał usta po czym je zamykał bez słowa widząc moje spojrzenie. Z kolei ja ogromnie się cieszyłam na jego powrót, ale stwierdziłam, że z tą radością poczekam, bo nie chciałam oberwać po głowie kluczem do kół czy innym narzędziem, które mógłby mieć akurat pod ręką. Chłopak miał w zwyczaju rzucać różnymi przedmiotami w ludzi, którzy nie dawali mu pracować w spokoju, o czym przekonałam się kiedyś na własnej skórze, więc wolałam tego uniknąć. Niestety nie udało mi się upilnować chłopaków wystarczająco długo, ale na szczęście żaden niczym nie oberwał, więc to już jakiś sukces.

- Czyli ty wiesz jak ona może osiągnąć ten ostatni level? - po dłuższym czasie zapytał Baekhyun Matt'a, gdy ten majstrował przy silniku.

- Level? To nie jest gra komputerowa. Ale tak, wiem. Z tym, że ona mi nie wierzy - ciemnowłosy oderwał się od wykonywanej czynności i spojrzał najpierw na Baek'a, potem na mnie.

- Błagam cię. Jedyne co powiedziałeś to tyle, że… - nie zdążyłam dokończyć zdania, bo Matt zrobił to za mnie.

- Prawdziwa miłość może wszystko zmienić - powiedział z tym swoim uśmiechem wracając do grzebania w aucie.

- Matt nie żyjemy w bajce Disneya, gdzie książę całuje śpiącą królewnę i ta nagle się budzi. To jest prawdziwe życie, tu nie ma miejsca na takie rzeczy. I kto jak kto, ale ty jako naukowiec powinieneś wiedzieć, że takie cuda to tylko w filmach - wywróciłam oczami. Nie kupowałam tej bajeczki, życie już mnie nauczyło, że to nie film z happy endem.

- Widzicie? Po prostu mi nie wierzy i nie da jej się tego wtłuc do głowy - powiedział zrezygnowany. - Poza tym kosmitów i super moce to też ponoć tylko w filmach można zobaczyć - dokończył swoją wypowiedź rozkręcając jakąś bliżej nieokreśloną dla mnie część silnika.

- Miłość? Ale jeśli ty tak na serio, to przecież ona już miała chłopaka, więc nie powinno się to było już stać? - Kris zaszczycił nas swoją osobą w tej rozmowie. Ciekawe dlaczego, przecież nie lubi takich tematów.

- Nie. Z Akirą byłaś ile? Dwa tygodnie? Chyba nawet niecałe… Poza tym w moim odczuciu to nie było to, raczej nastoletnie zauroczenie albo coś w tym stylu. Poza tym znając jej tempo dochodzenia do wszystkiego, co związane z uczuciami to nadal czeka na swój pierwszy pocałunek - odpowiedział mu Matt posyłając mi zadziorny uśmieszek. Zawsze uwielbiał mnie denerwować.

- Zamknij się. Jeszcze jedno słowo, a poczujesz moją manę na sobie - zagroziłam mu pięścią, choć wiedziałam, że i tak nie weźmie tego na poważnie.

- Nie wściekaj się księżniczko.

- Miałeś mnie tak nie nazywać - rzuciłam oburzona.

- Korzystam póki nie bijesz - zaśmiał się po czym na chwilę spoważniał. - A właściwie czemu mi jeszcze nie przyłożyłaś? To do ciebie niepodobne - spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Uwierz, że chętnie bym to zrobiła, ale wieszanie cię do góry nogami pod sufitem trochę kłóci się z moim postanowieniem.

- Postanowieniem? - chłopak był coraz bardziej zaintrygowany sytuacją. - Wreszcie postanowiłaś sobie nie nękać przyjaciół?

- Nie używa many, więc nie zrobi ci nic, do czego musiałaby jej użyć - wyjaśnił mu szybko Xiumin obserwując naszą rozmowę i pracę Matt'a przy aucie.

- Chwila, co? Dlaczego? - pierwszy raz w życiu widziałam go tak zaskoczonego. - Od jak dawna? - dodał po chwili.

- Już od jakiegoś czasu - odpowiedziałam zamyślając się na chwilę.

- Jakiegoś czasu to znaczy? Twoje jednostki czasu zawsze były dość nietypowe. Nie wiem czy masz na myśli tydzień, miesiąc czy rok… - dopytywał jednocześnie głęboko nad czymś myśląc.

- Dwa lata - nie widząc mojej reakcji, odpowiedzi udzielił mu znowu Xiu.

- Dwa? Czekaj… Ale to wtedy… No nie… Chyba mi nie powiesz, że to jest to o czym myślę? - Matt wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia. - Przecież dobrze wiesz, że to nie była twoja wina - powiedział z nieukrywaną złością w głosie. Od zawsze był jedyną osobą, która kiedy była na mnie wściekła to tego nie ukrywała. Na dodatek był też jedyną osobą w całym moim życiu, która mogła na mnie nawrzeszczeć i za to nie oberwać.

- Koniec tej rozmowy. Idę do siebie. Matt, twój pokój jest nieruszony, więc tam śpisz. I nawet nie myśl o ucieczce, bo i tak cię znajdę - ucięłam rozmowę i poszłam do swojej sypialni.

- Się wie księżniczko.

- Matt? Tak w sumie czemu nazywasz ją księżniczką, a nie tak jak wszyscy?

- Bo na jej wysokość się nie zgodziła, a poza tym przecież jest księżniczką. A przede wszystkim uwielbiam ją denerwować, nadal uroczo się złości.

- Jej wysokość? To nie zwrot do królowej czasami?

- Owszem. Ona jest prawowitą władczynią Anodyzji, ale nie może nią być mieszkając na Ziemi. Nie wiedzieliście? W sumie nic dziwnego, nigdy nie lubiła o tym mówić. Nienawidzi swojego pochodzenia.

Zasnęłam dość szybko. Spora dawka emocji zrobiła swoje. Chłopaki prawdopodobnie rozmawiali z Matt'em w garażu do późnego wieczora, bo kiedy tam rano weszłam, samochody stały już sprawne, co oznaczało, że pracował nad nimi całą noc, a EXO spali w bazie, co nie zdarzało się zbyt często, bo tylko wtedy, gdy byli już padnięci. Jestem ciekawa, jak oni tłumaczą w wytwórni swoje zniknięcia. Znikają coraz częściej na coraz dłużej, przecież ktoś musi to zauważać, SM małe nie jest. Po południu Matt zaproponował wypad do pizzerii całą ekipą. Nie miałam nic przeciwko, dobrze się dogadywali, co mnie bardzo cieszyło. Wujaszek Ben był szczęśliwy, kiedy się pojawialiśmy u niego w lokalu, a my lubiliśmy tam przychodzić, więc wszyscy byli zadowoleni.

Tematom do rozmowy nie było końca. Matt opowiadał chłopakom o tym, jak dawno temu razem z Team 5 znaleźliśmy go w Multiświecie i sprowadziliśmy na Ziemię, o swoich umiejętnościach i wiedzy - nigdy nie był skromnym człowiekiem - o ucieczce przed moją nienormalną babcią, a nawet o mnie, oczywiście nie mógł się powstrzymać żeby nie sprzedać im kilku ciekawostek z mojego nastoletniego życia, które było dość buntownicze i dziwne. Właściwie to Matt cały czas odpowiadał na pytania członków zespołu aż w końcu sam postanowił się czegoś dowiedzieć.

- Tak właściwie, kim jesteście? Tak prywatnie… Bo raczej nie bawicie się w bohaterów całodobowo.

- Piosenkarzami - odpowiedział mu krótko i zwięźle Suho.

- Wszyscy? - zdecydowanie nie dowierzał chłopakom, ale co się dziwić.

- Tak, jesteśmy zespołem.

- Że zespołem to wiem, w końcu musicie się dogadywać ratując Multiświat… - nie dałam dokończyć chłopakowi zdania, bo zauważyłam, że jego myślenie zmierza w niewłaściwym kierunku, do czego on oczywiście by się nie przyznał.

- Nie, Matt. EXO to nazwa zespołu. Są koreańskim zespołem, śpiewają, tańczą, są idolami, no - wyjaśniłam szybko naprowadzając go na właściwą ścieżkę.

- Ale że cała dwunastka? Poważnie? Takie liczne zespoły w ogóle istnieją?

- Istnieją nawet liczniejsze. I tak cała dwunastka. Chociaż nie, już nie - Suho trochę się zagmatwał w swojej wypowiedzi.

- EXO liczyło dwunastu członków, ale ja odszedłem jakiś czas temu. Teraz jestem solistą i aktorem - wyjaśnił mu szybko Kris widząc zakłopotanie lidera zespołu.

- Rozumiem, tak myślę, bo nie znam się za bardzo na muzyce. Ale zmieniając temat. W sumie fajna sprawa z tymi waszymi mocami. Latające wszędzie Zurki to była sprawka któregoś z was, no nie?

- Moja - odpowiedział mu Luhan jakby nie wiedząc do końca czy powinien się do tego przyznawać, a przecież nic złego nie zrobił.

- Czyżby dar telekinezy?

- Zgadza się.

- A wy? Jakie macie moce? Bo prawdopodobieństwo, że wszyscy potraficie to samo wynosi niewiele powyżej zera.

- Kris potrafi latać, Xiumin zamraża wszystko czego dotknie, Chen panuje nad błyskawicami, Lay może uzdrawiać, Tao włada czasem, Baekhyun kontroluje światło, Kai się teleportuje, a pozostałe cztery to żywioły, Chanyeol ogień, D.O ziemia, Sehun wiatr, a ja woda - wyjaśnił mu Suho wskazując po kolei siedzących obok siebie przyjaciół.

- Ciekawej ekipy się dorobiłaś - zwrócił się do mnie Matt z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem, który rzadko schodził mu z twarzy. - I na uzupełnienie ty i mana zawierająca w sobie połowę ich mocy i trochę więcej. No nieźle - na chwilę się zamyślił, co zdarzało mu się bardzo często, gdy jakieś fakty nie składały mu się w całość. - Ej, ale skoro tak, to nie możesz poprosić ich o cofnięcie w czasie do tamtego dnia? Żebyś mogła zapobiec temu wszystkiemu? - spojrzał najpierw na mnie, potem na Tao, który uważnie go słuchał.

- Nie potrafię się cofnąć aż tyle. Umiem zatrzymać czas i cofnąć lub przyspieszyć go o godzinę, może dwie.

- Jak to? Przecież to twoja moc, w czym problem? - Matt nie rozumiał jak to możliwe, bo nie wspomniałam mu, że ukrywając umiejętności nie mieli okazji się ich nauczyć.

- Ich zdolności nie są w pełni rozwinięte jeszcze. Całe życie je ukrywali przed światem nie chcąc odstawać od reszty, więc nie bardzo mieli jak je opanować na wyższym poziomie - wytłumaczyłam przyjacielowi tak oczywisty fakt, o którym zapomniałam powiedzieć wcześniej. - Potrafią tyle, ile było im potrzebne do tej pory. Ale luzik, Seige mówiła, że mają potencjał i już nieraz widziałam to na własne oczy, więc wiem, że mogą o wiele więcej niż myślą - byłam pewna swoich słów, przypomniałam sobie sytuację z Lu na torze wyścigowym, Tao na dzisiejszej misji i Chanyeol'a, który twierdził, że da radę podgrzać pizzę nie paląc jej. Wszyscy od samego początku mieli w sobie coś wyjątkowego, a fakt, że ciężko trenowali nie tylko w wytwórni, ale i w bazie sprawiał, że przy nich czułam, że jestem we właściwym miejscu.

- Skoro tak mówisz, to pewnie tak jest - Matt się nie kłócił, z reguły mi wierzył bez jakichkolwiek dowodów.

- Tak po prostu się z nią zgadzasz? Zawsze jej wierzysz w każde słowo? - Baek wydawał się być wielce zaintrygowany zachowaniem Matt'a, co mnie nie dziwiło, EXO i Matt znają mnie z dwóch zupełnie różnych stron.

- Jasne. Po pierwsze kłamanie szło jej zawsze tak opornie, że nadal zastanawiam się jakim cudem ktoś taki istnieje. A po drugie jest swojego rodzaju specjalistką w tym temacie. Nie znam drugiego człowieka, który wiedziałby o rozwijaniu i panowaniu nad mocą tyle, co ona.

- Pomińmy fakt, że pół życia spędziłeś w Multiświecie, więc niewielu ludzi poznałeś. Poza tym kto, jak nie ja miałby panować nade mną? - spojrzałam na przyjaciela uśmiechając się. - Panowanie nad sobą i nad maną to właściwie to samo, a rozwijania zdolności ty mnie uczyłeś, więc o czym my tu rozmawiamy? - zapytałam udając poważną, co nie bardzo mi wychodziło.

- Jak to pół życia? Mówiłaś, że tam nie da się tyle przeżyć i w ogóle - zamiast kolejnej odpowiedzi Matt'a usłyszeliśmy pytanie zaskoczonego Yeol'a.

- Dostałem się do Multiświata jako dziecko, przez przypadek. Nie wiedząc jak wrócić do domu postanowiłem się przystosować do nowej sytuacji i Multiświat został moim domem. Kilka lat temu kiedy akurat przebywałem w Świecie Wandali szukając jedzenia, zjawili się Team5 i zabrali mnie na Ziemię - Matt starał się wyjaśnić chłopakom swoją skomplikowaną historię najlepiej jak umiał.

- To dużo wyjaśnia…

- No co wy? I tak uważam, że lepsze życie jest tu. Mogę się trochę poznęcać nad tą tu - szturchnął mnie w ramię kolejny raz szukając zaczepki. - No i przynajmniej jest z kim pogadać. A wracając do tematu rozmowy. Ja cię uczyłem podstaw, to ty odkrywałaś w sobie co rusz inne zdolności, głównie z lenistwa, ale jednak - oboje się zaśmialiśmy przypominając sobie, jak to wyglądało.

- Z lenistwa? Ja nie znam drugiej tak żywej dziewczyny. Ona nawet pięciu minut nie umie usiedzieć spokojnie. Wiecznie gdzieś biega, coś robi albo znika na długie godziny - chłopcy w jednej chwili oburzyli się jak małe dzieci, co było na swój sposób nawet urocze.

- A w życiu. Wiecie jak ciężko było ją zagonić do nauki? Już o torze przeszkód nie wspomnę. Nauczyła się telekinezy tylko po to by móc zamykać mi drzwi, gdy pojawiałem się na horyzoncie. Teleportację opanowała, by uciekać przed Will'em, który wiecznie truł jej o zadaniach domowych, treningach i całej reszcie. Gdyby nie to, ten leń do dziś posługiwałby się fajerwerkami zamiast prawdziwą maną - Matt śmiał się jak opętany, co i mnie wprawiało w dobry nastrój.

- Bez przesady. Po prostu miałam alergię na ciebie i Will'a, tyle w temacie - odpysknęłam się przyjacielowi posyłając mu cwaniacki uśmieszek.

- Ah tak? Chyba nie tylko na nas dwóch. Mam ci przypomnieć jak zawiesiłaś Jack'a w powietrzu pod sufitem, bo zjadł ci żelki?

- Zasłużył. Pfff, to były moje żelki, które on wiecznie zżerał. Potem już mi ich nie podbierał - broniłam się, choć sytuacja mnie strasznie bawiła.

- A bliźniaki, których na cały dzień zamknęłaś w bańce? Czym sobie zasłużyli?

- A nie pamiętam nawet. Yah, ale nie rób tu ze mnie takiej złej koleżanki. Byłam najmłodsza, w dodatku byłam wtedy nastolatką, miałam swoje dziwne powody i humorki - odpowiedziałam mu udając oburzenie, które go dodatkowo bawiło.

- Nadal jesteś najmłodsza - wtrącił się Suho do rozmowy, co spowodowało, że Matt w końcu się uspokoił.

- Ale nie aż tak bardzo. Jestem w wieku Sehun'a i Jongin'a oppy, więc różnica wieku między nami nie jest taka duża znowu. Ale mnie i Will'a, który był najstarszy dzieliło prawie dziesięć lat.

- Naprawdę aż tyle? - Lu jakby nie dowierzał, a dla mnie to nie jest aż tak dziwne w sumie.

- Serio, była takim dzieckiem w ekipie. A jakim nieposłusznym dzieckiem. To zdumiewające, jak z tej małej wszechobecnej dziewczynki wyrosła taka spokojna kobieta - niby był poważny, ale widziałam, że dusi w sobie kolejny atak śmiechu.

- Dorosłam, Matt. Mam dwadzieścia lat, nie trzynaście. Poza tym tak jakby musiałam w końcu dorosnąć czy mi się to podobało czy nie…

- Nie martw się. Taka też jesteś spoko, przynajmniej jesteś mniej irytująca.

- Yah, bo ci zęby wybiję - pogroziłam przyjacielowi pięścią, a ten tylko się zaśmiał, znowu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz