wtorek, 23 października 2018

Inna: Rozdział IV - Wezwanie

Witam witam ^_^ Sama nie wierzę, że napisałam kolejny rozdział tego czegoś. xD Ale mam dla Was więcej dobrych wieści. :D Zrobiłam sobie cały konspekt tego opowiadania, rozdział po rozdziale rozpisałam plan, więc teraz zostało tylko rozwinąć te myśli. Dodatkowo w zakładce "rozdziałowce" poprawiłam opis tego opowiadania i dodałam właściwą (planowaną) ilość rozdziałów, gdyby ktoś był ciekawy ile tego będzie. xD
Nie przedłużając już niepotrzebnie, enjoy. :D Zostawcie po sobie komy czy coś :)


Sobota. Dzień wolny od lekcji. Ostatni tydzień dał mi w kość, sprawdzian za sprawdzianem, kartkówki, odpowiedzi, do tego jeszcze kłótnia z przyjaciółką i dwunastu ciekawych wszystkiego chłopaków, których zbywam każdego dnia. Postanowiłam wszystkie negatywne emocje rozładować na torze przeszkód. Kiedyś przejście go zajmowało mi niecałe dwie minuty, ale bez many było to o tyle trudniejsze, że kompletnie nie dawałam sobie z nim rady. Jednak za każdym razem, gdy spadałam albo dobijałam do czegoś, podnosiłam się i próbowałam raz jeszcze. Musiałam być w formie, tym bardziej, że ostatnio nienajlepiej dzieje się w Multiświecie. Dziś Seige miała w końcu wyjaśnić mi o co chodzi. Pół roku. Tyle czasu kazała mi czekać na te głupie wyjaśnienia.

- Możesz mi wreszcie powiedzieć co tu jest grane?! - zaczęłam podniesionym tonem wychodząc z windy.

- Jest źle - odpowiedziała spokojnie, co nie poprawiało mojego i tak okropnego nastroju.

- Co znaczy źle? Dlaczego tak bardzo ci się spieszyło? Dlaczego zrobiłaś się taka tajemnicza? Przestałaś mi mówić, co dzieje się w Multiświecie. Dlaczego? O co w tym wszystkim chodzi? - zasypywałam ją kolejnymi pytaniami, gdy ona wpatrywała się w ekran komputera.

- Krytus się odrodził. Zregenerował siły. Póki co nie opuścił Sent, ale jego wzmożona aktywność nie wróży nic dobrego. Poza tym na Zurk aktywowano jeden z portali. Natomiast królowa Sophie ogłosiła stan wyjątkowy na Anodyzji. Za dużo dzieje się w ostatnim czasie w Multiświcie, by był to zbieg przypadków. Dlatego zależało mi na czasie i tym żebyś to ty ich wdrożyła. Musicie być gotowi na wszystko - wytłumaczyła wskazując mi odpowiednie zdjęcia na ekranie.

- Krytus? Przecież od trzystu lat nie dał znaku życia. I który portal został włączony? I co znowu wymyśliła moja babcia?! - byłam zła. Nie, właściwie byłam wściekła. Seige miała tak ważne informacje i przekazuje mi je dopiero teraz?!

- Trzysta lat zajęło mu pełne zregenerowanie się. Nie wiem, co się dzieje na Anodyzji. Wiesz, że nie mam tam wstępu, a ty od prawie dwóch lat tam nie zaglądałaś w ramach jakiegoś niezrozumiałego dla mnie protestu. A co do teleportu, ten w zachodniej części, prowadzący do Świata Wandali.

- To nie jest żaden protest! Nie będę utrzymywać kontaktu z kimś, kto pozbawił mnie sensu życia! I kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że sprawy się znowu skomplikowały?! Wezwanie może być w każdej chwili, a nawet nie dałaś czasu mi ich przygotować! Mam dość, wracam do sali się wyżyć nim zrobię coś, czego nie powinnam! - wykrzyczałam, co mi leżało na sercu po czym wyszłam kierując się z powrotem na tor przeszkód.

Znęcałam się nad biednymi urządzeniami i własnym ciałem z kilka dobrych godzin. Byłam cała obolała, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Ze względu na moje jakże cudowne geny, siniaki i drobniejsze rany goiły się w przeciągu doby, więc nie musiałam się tym martwić jak każdy normalny człowiek. Po raz tysięczny próbowałam doskoczyć do liny zamocowanej w suficie, która dzieliła mnie od kolejnego elementu toru, ale znowu jej nie złapałam i wylądowałam dwa metry niżej na podłodze. Byłam tak zajęta wyładowywaniem swojej złości, że nawet nie zauważyłam, że nie jestem sama w pomieszczeniu.

- Matko jedyna, nic ci nie jest? - usłyszałam przerażonego Kai'a, który w ułamku sekundy znalazł się przy mnie i pomógł mi wstać.

- Spoko, jestem cała - próbowałam uspokoić chłopaka, który wyglądał jakby miał zaraz dostać zawału.

- Cała? Jak ty wyglądasz? Próbowałaś się połamać? - Suho nie pierwszy raz mi matkował oglądając siniaki pokrywające większą część mojego ciała.

- Nawet jeśli, nic by mi nie było. Przypominam ci oppa, że moje rany znikają szybciej niż u was. Poza tym nie panikuj. Nie planowałam się łamać, musiałam się trochę wyżyć. I co wy tu w ogóle robicie w środku dnia w komplecie? - dopiero teraz zauważyłam, że stoi tu cała dwunastka, choć z tego, co wiem, powinni dziś nagrywać piosenkę czy coś.

- Czerwony guzik. Mówiłaś, że to wezwanie. Dlaczego nie odebrałaś? - Kris wydawał się bardziej zaskoczony tą sytuacją niż ja.

- Wezwanie? Chwila, co? - czym prędzej sięgnęłam po swój zegarek, który leżał pod ścianą razem z bluzą. Faktycznie dostaliśmy wezwanie. - Błagam tylko nie dziś. To jest chyba jakiś nieśmieszny żart - cała wściekłość, którą chciałam z siebie wyrzucić na torze nagle ze mnie zeszła i zastąpił ją… właśnie... strach? Nie, to było dużo silniejsze niż zwykły strach. Byłam przerażona. Zebrałam się w sobie i pognałam do bazy operacyjnej, gdzie czekała już na nas Seige.

- Zona i cel - rzuciłam od razu w stronę Błękitnej Sentient.

- Zurki w Świecie Wandali - odpowiedziała równie profesjonalnie.

- Bierzcie samochody i jedziemy! - krzyknęłam do niewiele rozumiejących w tej chwili chłopaków.

Członkowie zespołu wiedzieli na czym owa misja ma polegać. Wiele razy opowiadałam im o misjach, na których byłam, więc w teorii wiedzieli wszystko. Nie wiedziałam tylko, jak z praktyką, ale teraz nie było czasu się nad tym zastanawiać. Zemerik na tej planecie był niebezpieczny. Musieliśmy zdążyć go stąd zabrać zanim natrafi na Kallusa i jego zgraję. Szybko się przekonałam, że to nie będzie proste zadanie. Panowie obu zon już się spotkali i byli w trakcie potyczki. Na dodatek okazało się, że żaden z chłopaków nie wie, co ma robić. Byli przerażeni, co mnie nie dziwiło, jednak ja bałam się bardziej. Musiałam ich przecież dostarczyć z powrotem na Ziemię w nienaruszonym stanie.

- Widziałaś ich? Jak my mamy sobie z nimi poradzić?

- Oppa spokojnie. Mam plan - starałam się uspokoić spanikowanego Chanyeol'a i resztę ekipy. - Po pierwsze wszyscy głęboki wdech. Kallus nie jest groźny wbrew pozorom. Musicie odwrócić jego uwagę. Jest was dwunastu, umiecie bardzo dużo, dacie sobie radę. Ja w tym czasie zajmę się Zemerikiem i jego armią. Raz dwa przerzucę ich przez portal i pomogę wam. Jakieś pytania?

- Dopiero co rozbiliśmy dwa samochody. Jak mamy to zrobić skoro nawet nad autem nie panujemy? Ja chcę dożyć jutra. Nawet ich języka nie znamy.

- Język wam niepotrzebny akurat, bo z nim się nie da dogadać. Zamroźcie ich w czasie albo wywołajcie zamieć, rozstąpcie im ziemię pod nogami, straszcie ogniem czy piorunami. Potraficie tak wiele, musicie tylko w siebie trochę uwierzyć - mówiłam spokojnie, by nie wpadli mi tu w histerię. - To do dzieła. I bez obaw, ja zawsze dotrzymuję obietnic, wrócicie do domu żywi - powiedziałam na odchodne i rzuciłam się w pole bitwy od razu kierując się w stronę przywódcy robotów.

Szybko odesłałam Zurki na ich zonę, co nie było zbyt trudne, szczególnie, że zaskoczyłam ich swoją obecnością. Zamknęłam za nimi tutejszy portal i go dezaktywowałam. Czym prędzej wróciłam do chłopaków, którzy całkiem nieźle sobie radzili. Mieli potencjał, to było widać. Już wiedziałam, dlaczego Seige twierdziła, że są do tego stworzeni. Już szykowaliśmy się do powrotu, gdy usłyszeliśmy za sobą odgłosy chodzącego żelastwa. To był jeden z żołnierzy Zemerika, który strzelał w naszą stronę. Nie zastanawiając się ani sekundy odepchnęłam stojącego za mną Lu i z całej siły uderzyłam maną w zbliżającego się robota. Naszym oczom ukazała się wstęga białej energii przeszywająca intruza i rozrywająca go na strzępy. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam. Natychmiast wsiedliśmy do pojazdów, a właściwie tego, co z nich zostało, bo dwa były zmasakrowane i wróciliśmy do bazy.

- Seige, czy ty wiesz, co ja zrobiłam?! - ledwo wyszłam z samochodu, a już zaczęłam wrzeszczeć jak opętana na Błękitną Sentient.

- Wiem. Mam odczyty twojej many - odpowiedziała jak zawsze spokojnie.

- Nic nie rozumiesz! Skazałam ich na śmierć! Dociera to do ciebie?! - nie przestawałam krzyczeć. Byłam wściekła, na samą siebie, że nad tym nie zapanowałam.

- Ej ej ej. Uspokój się. Nie wiem o co chodzi, bo znowu mówisz nie w tym języku, co trzeba, ale nie wyżywaj się na biednej Seige - Lay wkroczył do akcji chwytając mnie w pasie i odciągając na drugi koniec pomieszczenia.

- To koniec. Po prostu koniec - powiedziałam załamana.

- Żaden koniec. Widziałaś jak nam świetnie poszło? To dopiero początek - usłyszałam podekscytowanego Chanyeol'a, który mnie dobił już kompletnie.

- I jeszcze ta twoja moc. Wow - no i jeszcze zachwycony tym, co nie powinno się wydarzyć, Baekhyun. Koniec świata. - Musisz nam koniecznie opowiedzieć jak to działa.

- Teraz, skoro już wiemy, jak to wygląda, nie masz wyboru. Właśnie skończyły ci się wymówki - i Kyungsoo wbił mi gwóźdź do trumny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz