Zaraz po naszej pierwszej wspólnej misji chłopaki wrócili do wytwórni na nagrania. Nie myliłam się, szykowali płytę i wymknęli się do bazy pod pretekstem przerwy. Kazałam Seige mieć na nich oko, a sama w tym czasie postanowiłam ogarnąć dwa pomieszczenia, w których nie byłam od prawie dwóch lat. Najpierw skierowałam się do swojego starego pokoju. Dla bezpieczeństwa stwierdziłam, że wrócę mieszkać tutaj. Rodzicom sprzedam kolejne kłamstwo, może, że znalazłam pracę daleko od domu czy coś. Skoro udało się im wmówić, że chodzę do szkoły z internatem w innym mieście, to i tym razem powinno się udać. Musiałam jednak najpierw doprowadzić sypialnię do jakiegoś normalnego stanu, bo na chwilę obecną wyglądała jak pobojowisko. Choć nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę, że wyładowałam tu aż dwa ataki gniewu, które małe nie były.
Weszłam do pokoju i mało brakowało, bym się rozpłakała. Wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie jednocześnie. Spojrzałam na połamane łóżko i przypomniałam sobie, jak razem z Noemi siedziałyśmy tu każdego wieczora opowiadając sobie żarty i obgadując męską część ekipy. Na podłodze walały się jakieś stare balony, serpentyny i inne imprezowe gadżety, które zapewne były schowane w jednej z szafek, z których już żadna nie była cała. Przechowywałam te drobiazgi dla Jack'a, który był mistrzem organizowania przyjęć. W kącie pod oknem leżała moja podniebna deskorolka, którą zrobili dla mnie bliźniaki na któreś urodziny. Uwielbiałam na niej jeździć, a właściwie latać, bo unosiła się w powietrzu. O dziwo nadal była cała, co jak co, ale Johnny i Sam wiedzieli, że ta deska musi przetrwać przy mnie nawet wybuch bomby atomowej. Po całym pomieszczeniu porozrzucane były deski, które kiedyś były biurkiem, przy którym z pomocą Will'a odrabiałam zadania domowe i przygotowywałam się do misji. Zrobiłam kilka kroków w głąb i spostrzegłam, że na coś nadepnęłam. To było zdjęcie. Podniosłam je i nie wytrzymałam, zalałam się łzami. Na zniszczonej fotografii byłam z Akirą, uśmiechnięci i wtuleni w siebie. Zrobiliśmy to zdjęcie na naszej pierwszej i niestety jedynej randce. Odrzuciłam je na bok i wybiegłam z pokoju jak rakieta.
Zamknęłam się w hmm… bunkrze? To pomieszczenie nie posiada nazwy tak właściwie, ale w sytuacji zagrożenia atomowego mogłoby spełnić rolę bunkra. Pokój był odporny dosłownie na wszystko, w tym również na moją manę, którą ciskałam bez opamiętania, gdy miałam bardzo zły dzień. Nie potrafiłam, jak normalny człowiek powiedzieć, co czuję, wszystko zawsze skrywałam głęboko w sobie. Smutek, żal, złość, gniew i inne emocje gromadziłam w sobie dopóki nie miałam dość. Wtedy zamykałam się właśnie tutaj i wyżywałam nie martwiąc się, że komuś mogę zrobić krzywdę. Nikt nigdy tu nie zaglądał, to było pomieszczenie specjalnie dla mnie na właśnie takie chwile, jak ta teraz. Zaczęłam miotać maną na wszystkie strony wypuszczając ją spod swojej kontroli. Tego było za dużo, bym sobie z tym poradziła, ale niestety nie umiem prosić o pomoc, więc zostało tylko takie rozwiązanie. Kiedy już wyzbyłam się negatywnych uczuć i opadłam z sił, oparłam się plecami o ścianę i osunęłam się na podłogę. Siedziałam tak do czasu aż usłyszałam kroki za drzwiami.
- Seige, widziałaś gdzieś Iskrę? Nigdzie nie mogę jej znaleźć, a wiem, że jest w bazie, bo zostawiła swój pokój otwarty. I no ten, to nie wygląda najlepiej - Luhan brzmiał, jakby naprawdę się martwił.
- Cholera, zapomniałam zamknąć drzwi - przeklęłam się cicho za swoją głupotę. Jak mogłam nie zamknąć pokoju i pozwolić żeby to zobaczył?
- Jest tam, ale nie radzę ci tam wchodzić - odpowiedziała mu Sentient prawdopodobnie wskazując jednocześnie miejsce, w którym się chowałam. Czym prędzej doprowadziłam się do ładu i uchyliłam drzwi wyglądając zza nich.
- Jestem. Coś się stało? - zapytałam starając się uspokoić. Nadal byłam poddenerwowana, a nie chciałam, by to zauważył.
- Dobrze się czujesz? Twój pokój wygląda jakby przeszedł tamtędy huragan albo nawet dwa - powiedział przypatrując mi się uważnie.
- Jest… jest ok. Zabrałam się za sprzątanie, ale mi nie szło i przyszłam tu - próbowałam jakoś wytłumaczyć tą dziwną sytuację, ale nie wiedziałam jak to zrobić.
- Może ci pomóc? Sama ten pokój będziesz doprowadzać do stanu używalności przez kolejny tydzień - nie widząc i nie słysząc żadnej reakcji z mojej strony po prostu do mnie podszedł, złapał za rękę i pociągnął do windy. - Powiesz mi, co tu się stało? - zapytał kiedy weszliśmy do mojej sypialni.
- Pamiętasz kartkę na drzwiach i jej znaczenie? - chłopak tylko pokiwał głową. - Właśnie tak kończy się atak gniewu - powiedziałam rozglądając się dookoła.
- Ale mówiłaś, że to już przeszłość, no nie?
- Tak, ten pokój stoi nieruszony od prawie dwóch lat. Zostawiłam go w takim stanie i się po prostu wyprowadziłam - wzruszyłam ramionami. Nie kłamałam, dziś jestem tu pierwszy raz od tamtego dnia, a Seige również tu nie zaglądała.
Zabraliśmy się razem za sprzątanie tego syfu. Szło nam całkiem nieźle. Lu używał telekinezy, więc nie musieliśmy szarpać się z deskami, pozostałościami mebli i innymi większymi przedmiotami. Sama również mogłam użyć tego rodzaju zdolności, jednak nie przy nim. Nadal miałam nadzieję na happy end tego, co się stało w Świecie Wandali. Byliśmy tak bardzo pochłonięci doprowadzaniem pokoju do normalnego stanu, że nie zauważyliśmy powrotu reszty EXO. Na całe szczęście kiedy do nas zajrzeli, pomieszczenie wyglądało już w miarę przyzwoicie dzięki czemu nie musiałam się tłumaczyć z tego, co mogliby tu na początku zobaczyć.
- Co wy robicie? - zapytał Suho wchodząc do środka.
- Pomagam młodej ogarnąć ten bałagan - odpowiedział mu Chińczyk szukający sposobu na pozbycie się zniszczonego łóżka.
- Właśnie widzę. I chyba nie chcę znać powodu, dla którego trzeba tu posprzątać, prawda? - zapytał podnosząc z podłogi zdjęcie, które leżało przed jego stopami. - Kto to jest? - dodał wskazując na jedną z dwóch osób na fotografii.
- Akira Suzuki. Członek poprzedniej ekipy - odpowiedziałam nawet nie patrząc w jego stronę.
- Zróbcie sobie przerwę i chodźcie do nas. Baekhyun nas dziś na śmierć zasypie tymi wszystkimi pytaniami, jeśli nie odpowiesz mu na chociaż jedno.
Nie mając za wielkiego wyboru opuściliśmy sypialnię i udaliśmy się do game-room'u, gdzie zespół w najlepsze bawił się na konsoli głośno przy tym o czymś dyskutując. Kiedy nas spostrzegli od razu zaprzestali gry, co było niecodziennym zjawiskiem. Wiedziałam, że chcą odpowiedzi. Zasługiwali na prawdę. Jednak nie wiedziałam, jak mam im ją przekazać. Baekhyun w mgnieniu oka znalazł się przede mną z oczami małego szczeniaczka. Już czułam, że to będzie długi wieczór.
- Mam milion pytań - wypalił nagle ciągnąc mnie za sobą w kierunku kanapy.
- Domyślam się - usiadłam na miękkiej sofie i spojrzałam na wpatrujących się we mnie chłopaków. - To co chcecie wiedzieć najpierw? - zapytałam wiedząc, że i tak jestem na przegranej pozycji.
- Wszystkie misje tak wyglądają? Dlaczego nie mówiłaś, że tam jest tak ładnie? Dlaczego Kallus wygląda jak tygrys? Czy inne planety też są takie? Te roboty myślą, prawda? Zemerik jest niebezpieczny? Dlaczego się go bałaś? Czy ta misja należała do tych niebezpiecznych? Czy pojedziemy na jeszcze jakąś? Mogliśmy tam zginąć? - zostałam zasypana lawiną pytań. Nawet nie wiem, kto, co powiedział i czy na pewno usłyszałam wszystko, bo mówili wszyscy na raz.
- Hej hej. Powoli. I po kolei, bo się zaraz pogubimy - opanowałam jakoś swoich kolegów, którzy rozsiedli się wokoło. - Każda misja jest inna, bo każda zona jest inna, ale w sumie są do siebie trochę podobne. Ładnie? Jakoś nie miałam czasu podziwiać widoków. Kallus to człekotygrys, nie zauważyliście, że wszyscy mieszkańcy Świata Wandali wyglądają jak zwierzęta? To takie mutanty, opowiadałam wam przecież. Co do Zurków, tak, potrafią myśleć, powiedzmy. Zemerik jest niebezpieczny jeśli się nie wie, jak z nim postępować. Nie bałam się jego, tylko o was, a to duża różnica. Czy misja była niebezpieczna? Tak, bo była waszą pierwszą. Czy pojedziemy na kolejną? Nie wiem, ale coś czuję, że tak. I nie Chanyeol oppa, nie mogliście tam zginąć. Mówiłam przecież, że za każdym razem wrócicie cali i zdrowi, prawda? - starałam się po kolei odpowiedzieć na wszystkie pytania, które usłyszałam, w miarę jasno, by nie było potrzeby powtarzania się.
- A ten cały multiański. Można się go nauczyć jak innych języków? - pytanie Yixing'a mnie zaskoczyło. Nie dość, że ogarniał dla odmiany to, co się dzieje wokół niego to jeszcze włączył się do konwersacji.
- Jasne, to język jak każdy inny, z tą różnicą, że ludzie nie wiedzą o jego istnieniu. A czemu pytasz oppa?
- Bo to irytujące pytać cię ciągle o czym rozmawiasz z Seige. Dziś też na nią nawrzeszczałaś i nawet nie mogliśmy interweniować, bo nie wiemy, o co chodziło.
- I ułatwiłoby to misje, nie uważasz? Jakbyśmy wiedzieli o czym mówią wrogowie byłoby dużo prościej - Sehun podłapał tok myślenia przyjaciela.
- To nie są wrogowie Hunnie. Wszyscy mieszkańcy Multiświata mają równe prawa, po prostu czasami niektórzy zapominają o tym. A co do języka. Jeśli chcecie, mogę wam pomóc go ogarnąć, jest dość prosty, tak myślę… Jeszcze jakieś pytania?
- Tak. Najważniejsze - powiedział D.O pewnym głosem, a mnie przeszły ciarki na samą myśl o tym, co za chwilę usłyszę.
- Słucham.
- Dlaczego ukrywałaś przed nami swoją moc? Mówiłaś, że nie możesz jej używać, więc dlaczego?
- Eh… - zawiesiłam się na chwilę. Szukałam jakiegoś sensownego wytłumaczenia, ale nic mi nie przychodziło do głowy. - To skomplikowane.
- Jak wszystko, co się tu dzieje.
- Nie bardzo wiem, jak mam to wyjaśnić… - odpowiedziałam szczerze, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Jakiś czas temu obiecałam samej sobie, że nie będę jej używać, że będę jak normalny człowiek, ale nie wyszło. Zdarza się. Nic nie poradzę, że mój instynkt obronny jest silniejszy od samokontroli.
- Jak normalny człowiek? Żaden z nas nie jest normalny i z tym żyjemy. To miłe, że dla nas postanowiłaś złamać obietnicę daną samej sobie, ale nie rozumiem jednej rzeczy - Kyungsoo starał się chyba to jakoś złożyć w swojej głowie w logiczną całość. Problem tylko w tym, że tej logiki tu nie było wcale.
- Jakiej?
- Nadal nie rozumiem dlaczego. Masz moc, dość niszczycielską z tego co widziałem, ale moc. Postanowiłaś ją ukrywać, ale kiedyś tego nie robiłaś. Sama mówiłaś, że jej używałaś na misjach i na torze przeszkód. Musi być powód dla którego przestałaś - i trafił w sedno, czyli jednak jakoś to poukładał w głowie.
- Nie jest niszczycielska. Normalnie nie niszczę robotów na misjach. Spanikowałam po prostu. A ukrywałam, bo Anodytkom nie wolno pokazywać swoich zdolności ludziom. Kiedyś używałam many codziennie, ale jednocześnie złamałam wszystkie panujące w Anodyzji zasady za co zostałam ukarana. Jeśli królowa dowie się, że użyłam many przy śmiertelnikach, a dowie się na pewno, znowu będą kłopoty - powiedziałam szczerze. Może nie całą prawdę, ale część.
- Anodytki? Śmiertelnicy? Zaraz wyjdzie na to, że nie jesteś człowiekiem. I jaka królowa? - spojrzałam smutno na chichoczącego Kai'a. - Jesteś człowiekiem, no nie?
- Tak. Tak jakby. Pamiętacie, jak opowiadałam wam o planetach w Multiświecie? - zapytałam osłupiałych chłopaków.
- No tak, jest ich pięć: Zurk, Świat Wandali, Sent dobra, Sent zła i Anodyzja.
- No właśnie. Ta ostatnia, Anodyzja to moja zona. Przy naszym pierwszym spotkaniu, kiedy próbowałam was zwerbować, powiedziałam wam, że mam związek z Multiświatem, choć tego nie chciałam. Jestem Anodytką. Dopóki żyję jako człowiek jestem człowiekiem, a po przeistoczeniu na stałe w Anodytkę zamieszkam na Anodyzji. Anodytki mieszkające na Ziemi, takie jak ja muszą przestrzegać określonych zasad, a mnie udało się złamać już wszystkie. Tak to w skrócie wygląda.
- Czyli, jesteś w połowie kosmitką i w połowie człowiekiem. Super sprawa, zawsze chciałem przyjaźnić się z kosmitą - Chanyeol jest dziwny. Najpierw wygląda jakby miał zawał, a za chwilę cieszy się jak dziecko, które dostało lizaka.
- Znasz Seige. Ona też nie jest człowiekiem. I nie nazywaj mnie kosmitką, okey? Nie lubię tego określenia.
- Dobra, jasna sprawa. Ej bo tak się jeszcze zastanawiam…
- Hm?
- Iskra to nie jest twoje imię. Sprawdziłem, w twoim kraju nie ma takiego imienia. Dlaczego Iskra?
- Właśnie, Seige też cię tak nazywa, a nie brzmi to jak prawdziwe imię. Czy to twoje anodyckie imię?
- Co? Nie. Zwariowałeś oppa? Nie ma czegoś takiego jak anodyckie imię - Tao, nie wierzę, że o tym pomyślałeś. - Przyjaciele mnie tak nazwali i tak zostało.
- W sensie ci przed nami? A dlaczego akurat tak? Bo to naprawdę mnie intryguje.
- Tak, poprzednia ekipa. No to w wielkim skrócie. Kiedy Seige mnie zwerbowała miałam trzynaście lat i moja mana dopiero się uaktywniała. Zanim ogarnęłam, jak się nią posługiwać, robiłam to dość nieudolnie i zamiast takiej hmmm… ścieżki energii, jaką dziś widzieliście wychodziły fajerwerki. Iskrzyło się po prostu. Im bardziej się starałam, tym gorzej wychodziło, a ich to bawiło, więc nazwali mnie Iskierka. Twierdzili, że to lepiej do mnie pasuje i łatwiej im wymówić.
- Uroczo. Opowiesz nam coś więcej o twojej planecie? Bo o niej właściwie nic nam nie powiedziałaś - Baek, jakim cudem ty jeszcze nie masz dość informacji na dziś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz